Bal przebierańców dla niepełnosprawnych - jakby sami nie byli "przebierani, inni", dyskoteka - dziewczyny, chłopaki na wózkach tańczą w rytm muzyki. Ten "bal" to albo totalnie chory pomysł, albo coś z pogranicza światów, jakby nadziemskiego. Raz wydaje mi się, że jest piękny, naładowany niesamowitą energią i radością, które nazywają się "nadzieja". Innym razem wydaje mi się, że jest w tym coś zuchwałego i grożącego rozczarowaniem. Może jest w tym jakiś poważny skandal, żeby ich tak puszczać w tan, skandal, żeby się tak nieskrępowanie śmiać z nimi, gdy oni cierpią, skandal, żeby zapominali na chwilę o tym, jacy są. A może jest jeszcze większy skandal - zamiast zapominać o swoim upośledzeniu, cieszą się swoim życiem takim, jakie jest, chociaż przez chwilę. Może do szczęścia wcale nie potrzeba zdrowia IronMan'a i hollywoodzkiej urody, może do szczęścia nie potrzeba wcale być bogaczem?
to nie cudowna receptura, to wydarzenie, spotkanie, inspiracja. Kawa księdza Orione to mocny, choć gorzki kopniak, który postawi na nogi i doda sił.