Przejdź do głównej zawartości

Konieczność fotografowania

Długo się zastanawiałem, nad tekstem Mikołaja Gospodarka "gigabajty bezsensu". Faktycznie, fotografując, produkuję "amatorsko" całe gigabajty bezsensu, a przeczytanie tego tekstu na zawsze zmieni moje podejście do używania aparatu. "Chcemy przecież wszyscy oglądać DOBRE zdjęcia. NAJLEPSZE marzą się każdemu. Moim zdaniem ilość jednak nie przekłada się tutaj na jakość. Lepiej w terenie 10 razy się zastanowić, niż potem przed monitorem zastanawiać się, które z serii 20 takich samych zdjęć jest lepsze... Odpowiem brutalnie - lepsze jest to które nie powstało w czasie straconym na przyciśnięcie dwudziesty raz spustu...Niestety - już nie powstanie."

Tutaj, w Brańszczyku, z którego piszę tekst, gigabajty lecą jak szalone. W kilka dni zapchałem dysk twardy i kilka kart. Masakra. Twarze, spojrzenia, dłonie, gesty serdeczności, troski, śmiech, śpiew, dotyk, a każda chwila przynosi kolejne. Jak ja to w ogóle przejrzę? Czuję, że zbliża się wielkie, masowe i brutalne kasowanie dopiero co utrwalonych wspomnień.

Z drugiej strony nie wyobrażam sobie już, jak miałbym zrezygnować z zapisywania mojego życia tymi wszystkimi obrazami. Faktycznie, męczy mnie sama myśl o przekopywaniu się przez te gigabajty, ale widzę przy tym historię, która dosłownie tworzy się przed moimi oczami i będę próbował ją "zarejestrować", może prostacko, może zbyt amatorsko, może w nadprodukcji. Mam głębokie przeczucie, że da się tym sposobem zapisać opowiadanie fascynujące, historię moją, Bożą, świętą, chociaż zwyczajną i codzienną.










Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja obsługi błogosławieństwa on-line

Jeśli twój znajomy ksiądz błogosławi Ci na FB lub w sms'ie, nie wpadaj w panikę, tylko przeczytaj i zobacz instrukcję ;-) Jakiś czas temu Stolica Apostolska wypowiedziała się, że nie ma mowy o spowiadaniu przez telefon. Przez Skype pewnie też obowiązuje ta sama zasada. Tym bardziej inne sakramenty - komunia, namaszczenie, ślub... Wprawdzie w sakramentach konieczny jest żywy kontakt miedzy osobami, ale sakramentalia (np. poświęcenia i błogosławieństwa) wydają się już bardziej elastyczne...

Pragnienie

Kościoły otwarte, ale w wielu z nich nie sprawuje się w tych dniach Eucharystii z udziałem wiernych. A jeżeli nawet się sprawuje, nie może przyjść na nie więcej niż 50 osób. A nawet jak chce się iść, to i tak słyszę - "zostań w domu". Co to we mnie budzi? Czy faktyczną tęsknotę za spotkaniem, czy dyskomfort z powodu braku jakiejś aktywności, wyłamanie z jakiegoś  schematu, przyzwyczajenia? Często jest tak, że szukamy zewnętrznych znaków, szukamy Boga na zewnątrz. Bardzo dobrze, że szukamy Go w świątyni, bo tam jest u siebie, bo to Jego dom (por. Łk 1, 41-50).   Czy potrafię jednak odnaleźć przestrzeń do spotkania z Bogiem także we własnym domu? Czy potrafię swój dom uczynić Jego domem? Właśnie teraz ja i Ty mamy okazję odkryć, że moje mieszkanie, mój pokój także mogą stać się świątynią, miejscem wypełnionym obecnością Boga. A przede wszystkim – to ja jestem (mam być) świątynią dla Boga – moje serce, całe moje ciało (por. 1 Kor 3, 16-17). Kiedy Samarytanka wyrusza do

Skazani... na piękno: cz. II - MOTYL

W różnych okresach dziejów niepełnosprawność była postrzegana na różne sposoby. Czasem traktowana było jako kara za grzechy, opętanie przez złego ducha lub inne tajemnicze moce. Na osoby nią dotknięte patrzono jako na ludzi godnych politowania i dotkniętych tragedią losu (wielu ludzi myśli tak nawet w dzisiejszych czasach…). W pewnym momencie dostrzeżono, że zasługują oni jednak na godne warunki życia i opieki, a w ostatnich latach coraz więcej mówi się włączaniu. „Inkluzja” – to teraz takie modne słowo (choć praktyka i rzeczywistość wyglądają różnie...). Ale był też taki okres, kiedy niepełnosprawność stawała się powodem do widowiska. Na przełomie XIX i XX w., głównie w Stanach Zjednoczonych bardzo popularne były tzw. „freak show”, "gabinety osobliwości". Kobieta z brodą, mężczyzna o trzech nogach, człowiek-słoń… to tylko niektóre z osobistości, które ze względu na niepełnosprawność przeszły do historii – jednak nie jako ludzie, a bardziej jako wybryki natury… Krótko