Przejdź do głównej zawartości

Lazy Jack i November Project

Trzymając się jeszcze w klimacie Brańszczyka proponuję przypomnieć sobie wołomiński zespół Lazy Jack, który już 3 raz koncertował specjalnie dla naszych podopiecznych. Udało mi się znaleźć ich na MySpace, więc będzie okazja ich znów posłuchać. Choćby wirtualnie, ale zawsze!



Grają fajnie i mówią "Nie robimy tego dla pieniędzy". Jeśli nagrodą może być radość, to w naszej sali podczas koncertu było wiele rożnych nagród. W sumie zastanawiałem się, czy wiele zespołów ich kalibru może się cieszyć tak żywiołową, roztańczoną publicznością, jak ta, którą stworzyli wolontariusze i podopieczni u nas.


No i te występy naszych. Paweł Karolak z "November Project" śpiewa "Przeżyj to sam" i Halinka śpiewa wszystko, co sobie przypomni!


Na koniec kawa. Koncert Lazy Jack i występ Pawła były zdecydowanie energetycznym pociskiem. Szybkie, mocne i skondensowane espresso! Dali czadu! Gdy zbliżała się zwrotka "Przeżyj to sam" ludzie krzyczeli Pawłowi z widowni "dawaj Paweł". Głos tak mu się wypełniał emocjami, głębokimi tonami zdzierającymi gardło. Ciary chodziły po plecach, jakbym wypił za dużo kawy.

Ale czad, gdy uświadamiam sobie, że zwyczajnie siedział na wózku. Gdy nie patrzyłem, tylko słuchałem, to miałem wrażenie potężnego faceta, który właśnie wywala kawał mięsa na scenę! Mocne espresso! Daję 3 filiżanki.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja obsługi błogosławieństwa on-line

Jeśli twój znajomy ksiądz błogosławi Ci na FB lub w sms'ie, nie wpadaj w panikę, tylko przeczytaj i zobacz instrukcję ;-) Jakiś czas temu Stolica Apostolska wypowiedziała się, że nie ma mowy o spowiadaniu przez telefon. Przez Skype pewnie też obowiązuje ta sama zasada. Tym bardziej inne sakramenty - komunia, namaszczenie, ślub... Wprawdzie w sakramentach konieczny jest żywy kontakt miedzy osobami, ale sakramentalia (np. poświęcenia i błogosławieństwa) wydają się już bardziej elastyczne...

Pragnienie

Kościoły otwarte, ale w wielu z nich nie sprawuje się w tych dniach Eucharystii z udziałem wiernych. A jeżeli nawet się sprawuje, nie może przyjść na nie więcej niż 50 osób. A nawet jak chce się iść, to i tak słyszę - "zostań w domu". Co to we mnie budzi? Czy faktyczną tęsknotę za spotkaniem, czy dyskomfort z powodu braku jakiejś aktywności, wyłamanie z jakiegoś  schematu, przyzwyczajenia? Często jest tak, że szukamy zewnętrznych znaków, szukamy Boga na zewnątrz. Bardzo dobrze, że szukamy Go w świątyni, bo tam jest u siebie, bo to Jego dom (por. Łk 1, 41-50).   Czy potrafię jednak odnaleźć przestrzeń do spotkania z Bogiem także we własnym domu? Czy potrafię swój dom uczynić Jego domem? Właśnie teraz ja i Ty mamy okazję odkryć, że moje mieszkanie, mój pokój także mogą stać się świątynią, miejscem wypełnionym obecnością Boga. A przede wszystkim – to ja jestem (mam być) świątynią dla Boga – moje serce, całe moje ciało (por. 1 Kor 3, 16-17). Kiedy Samarytanka wyrusza do

Skazani... na piękno: cz. II - MOTYL

W różnych okresach dziejów niepełnosprawność była postrzegana na różne sposoby. Czasem traktowana było jako kara za grzechy, opętanie przez złego ducha lub inne tajemnicze moce. Na osoby nią dotknięte patrzono jako na ludzi godnych politowania i dotkniętych tragedią losu (wielu ludzi myśli tak nawet w dzisiejszych czasach…). W pewnym momencie dostrzeżono, że zasługują oni jednak na godne warunki życia i opieki, a w ostatnich latach coraz więcej mówi się włączaniu. „Inkluzja” – to teraz takie modne słowo (choć praktyka i rzeczywistość wyglądają różnie...). Ale był też taki okres, kiedy niepełnosprawność stawała się powodem do widowiska. Na przełomie XIX i XX w., głównie w Stanach Zjednoczonych bardzo popularne były tzw. „freak show”, "gabinety osobliwości". Kobieta z brodą, mężczyzna o trzech nogach, człowiek-słoń… to tylko niektóre z osobistości, które ze względu na niepełnosprawność przeszły do historii – jednak nie jako ludzie, a bardziej jako wybryki natury… Krótko