Przejdź do głównej zawartości

Znalezione 2

Kolejna porcja internetowych znalezisk. Powoli poszerzam kręgi zainteresowań i lista czytanych przeze mnie blogów, autorów rośnie. 
Mieć, mieć, mieć... Sam często się nad tym zastanawiam. Rzeczy, które posiadam, służą mi, czy ja zaczynam służyć im.
Otóż, reklamy ... Zakładają, że każdy mężczyzna zrobi wszystko, by stać się bogaty lub chociaż wyglądać na bogatego; że każda kobieta jest opętana manią, by być modną lub chociaż wyglądać na modną; że każdy człowiek, choćby żył w luksusach, tęskni do jeszcze większych luksusów; że najgorsze, co może kogoś spotkać, to, po pierwsze, brak pieniędzy, a po drugie, brak dostępu do sfer, gdzie obracają się ludzie bogaci.
Świetny tekst z Chestertona. Chętnie czytam u A. Brożyńskiego

Rozwalił mnie przypadkiem znaleziony tekst Marka Pakońskiego - "Mieć, czy być". Po takim tytule spodziewasz się samych cytatów z JPII, a tu do bólu trafne obserwacje z życia.
Zaczynamy się czuć gorzej od innych. Że nie mamy Samsunga S4 tylko S3. Że nie mamy ajfona. Że procesor w naszym telefonie jest tą gorszą i starszą wersją na rynek wschodni. Że nie mamy chipu Nvidii i nie możemy pograć w tę grę. Nawet nie uświadamiamy sobie, że patrzymy na siebie przez pryzmat przedmiotów, których używamy. Że mamy „androbiedę” a nie coś z nadgryzionym jabłkiem...
... Przedmiot, którego zadaniem było ułatwienie nam życia, uproszczenie różnych rzeczy, staje się nie tylko czymś, co nas określa, staje się naszym panem. Już nie umiemy żyć bez niego, komunikować się bez niego, iść ulicą bez niego, ba, nawet nie potrafimy już bez niego myśleć. Wyjście z domu bez niego to jak wyjście bez butów...
I jeszcze jedno "odkrycie" tego tygodnia, znów przedruk z Brożyńskiego, tylko autorstwa C.S. Lewisa. Jest taka teoria ewolucji tego pisarza, która pokazuje przełomowe zmiany, których zaistnienia nie da się wydedukować z samej tylko obserwacji przyrody. Czasem zmiany zachodzą tak, że nowa jakość odnosi większą skuteczność niż powiększanie starej. Dlatego intelekt ludzi pokonał mięśnie drapieżników. Może przyjdzie też czas na prymat ducha?
Nowi ludzie już teraz pojawiają się, tu i tam, na całej ziemi. Jak już przyznałem, niektórych trudno jeszcze rozpoznać — ale innych już można. Co jakiś czas stykamy się z nimi. Same ich głosy i twarze są inne od naszych: są silniejsze, cichsze, szczęśliwsze i bardziej promienne. Tam, gdzie większość z nas się poddała, oni dopiero zaczynają. Jak powiedziałem, można ich poznać — ale trzeba wiedzieć, czego szukamy. Nie będą zbytnio odpowiadać wyobrażeniu „religijnych ludzi”, które wyrobiłeś sobie na podstawie lektur. Nie zwracają na siebie uwagi. ... Zwykle robią wrażenie, jakby mieli mnóstwo czasu ... Kiedy już rozpoznasz jednego, z następnym pójdzie dużo łatwiej. Do tego mam silne podejrzenie, że natychmiast i niezawodnie poznają się nawzajem, niezależnie od barier koloru skóry, płci, klasy społecznej, wieku, a nawet wyznania. W tym sensie stać się świętym, to nieco jak wstąpić do jakiegoś tajnego stowarzyszenia. Sprowadzając rzecz do najniższego poziomu, musi to być świetna zabawa.
Faktycznie,  chyba kilka razy udało mi się rozpoznać tajemniczych ludzi z tego "tajnego towarzystwa". Wystarczyło, żebym zapragnął się do nich przyłączyć.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja obsługi błogosławieństwa on-line

Jeśli twój znajomy ksiądz błogosławi Ci na FB lub w sms'ie, nie wpadaj w panikę, tylko przeczytaj i zobacz instrukcję ;-) Jakiś czas temu Stolica Apostolska wypowiedziała się, że nie ma mowy o spowiadaniu przez telefon. Przez Skype pewnie też obowiązuje ta sama zasada. Tym bardziej inne sakramenty - komunia, namaszczenie, ślub... Wprawdzie w sakramentach konieczny jest żywy kontakt miedzy osobami, ale sakramentalia (np. poświęcenia i błogosławieństwa) wydają się już bardziej elastyczne...

Pragnienie

Kościoły otwarte, ale w wielu z nich nie sprawuje się w tych dniach Eucharystii z udziałem wiernych. A jeżeli nawet się sprawuje, nie może przyjść na nie więcej niż 50 osób. A nawet jak chce się iść, to i tak słyszę - "zostań w domu". Co to we mnie budzi? Czy faktyczną tęsknotę za spotkaniem, czy dyskomfort z powodu braku jakiejś aktywności, wyłamanie z jakiegoś  schematu, przyzwyczajenia? Często jest tak, że szukamy zewnętrznych znaków, szukamy Boga na zewnątrz. Bardzo dobrze, że szukamy Go w świątyni, bo tam jest u siebie, bo to Jego dom (por. Łk 1, 41-50).   Czy potrafię jednak odnaleźć przestrzeń do spotkania z Bogiem także we własnym domu? Czy potrafię swój dom uczynić Jego domem? Właśnie teraz ja i Ty mamy okazję odkryć, że moje mieszkanie, mój pokój także mogą stać się świątynią, miejscem wypełnionym obecnością Boga. A przede wszystkim – to ja jestem (mam być) świątynią dla Boga – moje serce, całe moje ciało (por. 1 Kor 3, 16-17). Kiedy Samarytanka wyrusza do

Skazani... na piękno: cz. II - MOTYL

W różnych okresach dziejów niepełnosprawność była postrzegana na różne sposoby. Czasem traktowana było jako kara za grzechy, opętanie przez złego ducha lub inne tajemnicze moce. Na osoby nią dotknięte patrzono jako na ludzi godnych politowania i dotkniętych tragedią losu (wielu ludzi myśli tak nawet w dzisiejszych czasach…). W pewnym momencie dostrzeżono, że zasługują oni jednak na godne warunki życia i opieki, a w ostatnich latach coraz więcej mówi się włączaniu. „Inkluzja” – to teraz takie modne słowo (choć praktyka i rzeczywistość wyglądają różnie...). Ale był też taki okres, kiedy niepełnosprawność stawała się powodem do widowiska. Na przełomie XIX i XX w., głównie w Stanach Zjednoczonych bardzo popularne były tzw. „freak show”, "gabinety osobliwości". Kobieta z brodą, mężczyzna o trzech nogach, człowiek-słoń… to tylko niektóre z osobistości, które ze względu na niepełnosprawność przeszły do historii – jednak nie jako ludzie, a bardziej jako wybryki natury… Krótko