Przejdź do głównej zawartości

Milusi Jezusek i milusi Jan Paweł II mocno rozrabiają - To jest christyle 3


Święto miłosierdzia. Gdybyś był księdzem i oglądałbyś spowiedź od drugiej strony konfesjonału, to codziennie byś uwielbiał Boga. Co On wyrabia, jakie cuda dzieją się w spowiedzi. Raz po raz widzę, jak mnie przerasta sytuacja, przerasta moje możliwości, mój intelekt. Konfesjonał jest pełen cudów, a ja nie mogę Wam o tym nic więcej powiedzieć!
No to popatrzcie teraz na obraz Jezusa Miłosiernego. Fajny, milusi. Tak się uśmiecha sympatycznie, błogosławi sympatycznie. Taki wygłaskany, ale uwaga! To ten sam Jezus, który wywala przekupniów ze świątynnego dziedzińca, ten sam, co faryzeuszów nazywa pobielanymi grobami - hipokrytami, ten, co do błądzącego Piotra mówi "zejdź mi z oczu Szatanie".
Miłosierdzie Boże pomyliło się nam może z naiwnością. "Ja robię swoje, potem niby przepraszam, jak oszukaną dziewczynę, a Bóg, frajer, przebacza mi i tak do następnego razu". A miłosierdzie i cwaniactwo nie schodzą się ze sobą!

Święto Jana Pawła II. Kanonizacja. Z czym Ci się kojarzy JPII? Kremówki, "Barka", wycieczki z młodzieżą w góry i podróże po świecie. Fajny, milusi. Tak się uśmiecha sympatycznie, błogosławi sympatycznie. Taki wygłaskany.
Tak? Tyle właśnie pamiętamy? Ja pamiętam, że potrafił zagrzmieć. Zobaczcie na YT, jak grzmiał w obronie godności prostych ludzi, w obronie sprawiedliwości, jak żądał od przedstawicieli ustroju, żeby szanowali prawa wszystkich ludzi, a nie tylko swoje interesy. Nie podobały się takie słowa wielu ludziom aż do tego stopnia, że do niego strzelali. Do dzisiaj ciary mnie przechodzą, jak słyszę jego zawołanie - "Otwórzcie drzwi, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi". Dobre! Mocno mówi. Chłop, a nie gacie!

"Promotor świętości". Sam wyniósł na ołtarze 482 świętych, beatyfikował 1338 osób. Pewnie chciał trafić w doborowe towarzystwo, bo widocznie sam się wybierał w tą samą stronę. Jest w tym gronie wiele nietuzinkowych osób. Jak trzeba, to do rany przyłóż, jak trzeba, to potrząsną... Bo co to za święty (np. Jan Paweł II), który by nam nie mówił prawdy, tylko pochlebstwa, który by nam nie stawiał wymagań, który by nie miał odwagi spojrzeć zamachowcy w oczy i wybaczyć, który by miał własną wiarę zbyt słabą, żeby rozmawiać z innymi religiami.

Żebym ja miał odwagę naśladować to, co w świętości najlepsze. Daj mi to Panie! To jest christyle właśnie! Za Jezusem, na całego. Aż mi się cisną na usta słowa św. Maksymiliana - "muszę być świętym jak największym"!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja obsługi błogosławieństwa on-line

Jeśli twój znajomy ksiądz błogosławi Ci na FB lub w sms'ie, nie wpadaj w panikę, tylko przeczytaj i zobacz instrukcję ;-) Jakiś czas temu Stolica Apostolska wypowiedziała się, że nie ma mowy o spowiadaniu przez telefon. Przez Skype pewnie też obowiązuje ta sama zasada. Tym bardziej inne sakramenty - komunia, namaszczenie, ślub... Wprawdzie w sakramentach konieczny jest żywy kontakt miedzy osobami, ale sakramentalia (np. poświęcenia i błogosławieństwa) wydają się już bardziej elastyczne...

Pragnienie

Kościoły otwarte, ale w wielu z nich nie sprawuje się w tych dniach Eucharystii z udziałem wiernych. A jeżeli nawet się sprawuje, nie może przyjść na nie więcej niż 50 osób. A nawet jak chce się iść, to i tak słyszę - "zostań w domu". Co to we mnie budzi? Czy faktyczną tęsknotę za spotkaniem, czy dyskomfort z powodu braku jakiejś aktywności, wyłamanie z jakiegoś  schematu, przyzwyczajenia? Często jest tak, że szukamy zewnętrznych znaków, szukamy Boga na zewnątrz. Bardzo dobrze, że szukamy Go w świątyni, bo tam jest u siebie, bo to Jego dom (por. Łk 1, 41-50).   Czy potrafię jednak odnaleźć przestrzeń do spotkania z Bogiem także we własnym domu? Czy potrafię swój dom uczynić Jego domem? Właśnie teraz ja i Ty mamy okazję odkryć, że moje mieszkanie, mój pokój także mogą stać się świątynią, miejscem wypełnionym obecnością Boga. A przede wszystkim – to ja jestem (mam być) świątynią dla Boga – moje serce, całe moje ciało (por. 1 Kor 3, 16-17). Kiedy Samarytanka wyrusza do

Skazani... na piękno: cz. II - MOTYL

W różnych okresach dziejów niepełnosprawność była postrzegana na różne sposoby. Czasem traktowana było jako kara za grzechy, opętanie przez złego ducha lub inne tajemnicze moce. Na osoby nią dotknięte patrzono jako na ludzi godnych politowania i dotkniętych tragedią losu (wielu ludzi myśli tak nawet w dzisiejszych czasach…). W pewnym momencie dostrzeżono, że zasługują oni jednak na godne warunki życia i opieki, a w ostatnich latach coraz więcej mówi się włączaniu. „Inkluzja” – to teraz takie modne słowo (choć praktyka i rzeczywistość wyglądają różnie...). Ale był też taki okres, kiedy niepełnosprawność stawała się powodem do widowiska. Na przełomie XIX i XX w., głównie w Stanach Zjednoczonych bardzo popularne były tzw. „freak show”, "gabinety osobliwości". Kobieta z brodą, mężczyzna o trzech nogach, człowiek-słoń… to tylko niektóre z osobistości, które ze względu na niepełnosprawność przeszły do historii – jednak nie jako ludzie, a bardziej jako wybryki natury… Krótko