Przejdź do głównej zawartości

Boję się Twojej miłości


Boję się wielu rzeczy. 

Boję się porzucenia.
Boję się, że nie dam rady.
Boję się samotnej jazdy pociągami (dlatego często wybieram Polskiego Busa).
Boję się latania samolotem.
Boję się chodzić sama ciemną nocą.
Boję się księży, którzy z ambon mówią więcej o szatanie i złu 'tego świata' niż o Bogu i Jego miłości...
Boję się często, co ludzie o mnie pomyślą...
Boję się samotności.


Jedne lęki mnie paraliżują, inne po prostu sobie są, inne staram się pokonywać na wszelkie możliwe sposoby.

Więc jeżdżę pociągami (do samolotu wejść się jeszcze nie odważyłam...), w nocy też chodzę - bo do domu, po podróży, wrócić trzeba, a każdorazowe "nie dam rady" staram się zastąpić... najzwyklejszym działaniem. I tłumaczę sobie, że przecież nie zawsze muszę ją sobie dawać, bo przecież nie tytanem, a człowiekiem jestem. 
Inni ludzie uważają mnie raczej za odważną i szaloną, aż szkoda, że nie wiedzą, ile galarety w sobie noszę i jak bardzo drżę podczas podejmowania każdej kolejnej decyzji.

Ale co w momencie, gdy boję się... człowieka? Gdy przeraża mnie jego inność? Gdy nie mam odwagi podejść i porozmawiać, choć może, paradoksalnie, bardzo bym chciała? Kiedy obawiam się krzywego spojrzenia, gdy przejmuję się opinią innych albo zwyczajnie boję się, że... się nie dogadam?

- Ty to masz jeszcze gorzej ode mnie - płacze jeden z podopiecznych. - Nie możesz nic, a nawet nic nie rozumiesz... 
W oczach Kuby pojawiają się łzy. Wszyscy wokół myślą, że to "roślina", tylko nieliczni wiedzą, że kryje w sobie wielki potencjał.
Ale boję się tłumaczyć cokolwiek. Myślę sobie: może Kuba da się jeszcze poznać...
Dzień później ten sam podopieczny pyta: jak się czuje Kuba?
Mówię: chodź, zobacz. 
Pochodzimy (a raczej podjeżdżamy na wózku). Wyciągam książkę do komunikacji. 
- Łukasz pyta, jak się czujesz - mówię. Pogadasz z nim?
Uśmiech, potwierdzenie. 
- To jak jest?
I Kuba wskazuje. Jestem szczęśliwy, radosny i podekscytowany. Zaciekawiony innymi. 
W oczach Łukasza pojawiają się łzy. I pada najmocniejsze zdanie, jakie kiedykolwiek w swoim życiu usłyszałam: 
- PRZEPRASZAM, ŻE SIĘ CIEBIE BAŁEM.

Kuba rozpłakał się. To już kolejna osoba, która go rozumie. Która chce go poznać. Która powoli przestaje się bać.

W Brańszczyku n. Bugiem, od 28.12.2017 do 01.01.2018 r. odbywał się Alternatywny Sylwester dla osób niepełnosprawnych i ich wolontariuszy. Dla mnie samej - święty czas. 
Kiedy razem z Narzeczonym zajmowaliśmy się Kubą, 27-letnim chłopakiem z porażeniem mózgowym, byłam w szoku, jak można było się z nim porozumiewać, niejednokrotnie bez słów.

Kuba jest osobą mocno fizycznie sparaliżowaną. Nie mówi. Kończyny ma mocno spięte i spastyczne. Nie jest sam w stanie nawet poruszyć głową, trzeba mu było ją podtrzymywać za każdym razem, kiedy kładliśmy go do łóżka czy w momencie karmienia. Zawsze we dwoje, razem z Leszkiem, jednej osobie byłoby bardzo trudno to robić.

Na początku byliśmy trochę przerażeni. Mimo że poznałam Kubę dwa lata temu i niejednokrotnie odwiedzałam go w jego rodzinnym domu, bałam się. I tego, że go nie zrozumiem, że nie będę umiała pomóc, że Kubę w jakiś sposób skrzywdzimy... I tego, że również Leszek się wystraszy, że będzie to ponad jego siły i mnie z tym wszystkim zostawi ;-) Niesłusznie. 

Bo nawet gdy usta nie mówią, uśmiech mówi dwa razy.

Kiedy po trzech dniach znaleźliśmy wspólny język, zaczęły się dziać cuda. Jakub jest strasznie dojrzałym i mądrym człowiekiem. W pamięci liczy wielkie liczby. Słucha wielu audiobooków, dlatego można z nim porozmawiać na wiele tematów. I odpowiada: uśmiechem, a także poprzez książkę z komunikacją alternatywną. I spojrzeniem, które mówi najgłośniej...

PRZEPRASZAM, ŻE SIĘ CIEBIE BAŁEM.

I chociaż te słowa padły z ust Łukasza do Kuby, mocno mnie dotknęły. Zdałam sobie sprawę, że aby kogoś naprawdę pokochać i zrozumieć, trzeba się tej osoby przestać bać. 
Bo, jak mówił św. Jan Apostoł (1 J 4, 18): "w miłości nie ma lęku, bo Miłość, która jest doskonała, usuwa lęk".

I jasne, że są zachowania, które mogą nas przerażać.
Że są ludzie, od których możemy stronić.
Że są sytuacje dla nas nieprzyjemne, których niekoniecznie chcielibyśmy doświadczać.

Ale dopiero wtedy, kiedy podejdziemy, porozmawiamy, zechcemy poznać, przybliżymy się, wtedy dopiero możemy mówić, że kogoś zaczęliśmy kochać. 
Bo przecież bez poznania kogoś miłość jest tylko tanim sentymentalizmem.

PRZEPRASZAM, ŻE SIĘ CIEBIE BAŁEM.

Ilu ludziom moglibyśmy tak powiedzieć? Od ilu ludzi stroniliśmy? Ilu nie chcieliśmy poznać? Kto 'zalazł nam za skórę' do tego stopnia, że nie jesteśmy mu w stanie spojrzeć w oczy?

A może właśnie w nim, w tym człowieku, którego nie lubimy, którego widoku nie możemy znieść, w tym człowieku, którego wyraz twarzy stał się dla nas udręką... mieszka Bóg?

Czy Go nie ominę i nie przejdę obojętnie?

A może to nie chodzi o 'kogoś' innego, ale o mnie samą?
Czy się siebie nie boję?
Czy umiem spojrzeć w lustro i powiedzieć: "jestem piękna", "jestem wartością samą w sobie", "nie muszę nic nikomu udowadniać"?

Mogę bać się jazdy pociągiem (bo przecież wcale nim jeździć nie muszę...), ale bać się samej siebie? To byłaby mordęga nie do zniesienia! W końcu cały czas siebie noszę, niezależnie od tego, gdzie się znajduję, z kim przebywam - to zawsze z sobą samą...
Sztuką jest chyba siebie unieść, a szczególnie, gdy siebie ma się czasem dość... Oj, niełatwą sztuką.

Więcej pytań niż odpowiedzi?

A Miłość mówi: odwagi, nie bój się.

Uwierzę?
--------------------------------------------------------------------------

Nie boję się dętej orkiestry przy końcu świata
biblijnego tupania
boję się Twojej miłości
że kochasz zupełnie inaczej
tak bliski i inny 
jak mrówka przed niedźwiedziem 
krzyże ustawiasz jak żołnierzy na wysokich 
nie patrzysz moimi oczyma 
może widzisz jak pszczoła 
dla której białe lilie są zielononiebieskie 
pytającego omijasz jak jeża na spacerze 
głosisz że czystość jest oddaniem siebie 
ludzi do ludzi zbliżasz 
i stale uczysz odchodzić 
mówisz zbyt często do żywych 
umarli to wytłumaczą 

boję się Twojej miłości
tej najprawdziwszej i innej

ks. Jan Twardowski 'Boję się Twojej miłości'


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja obsługi błogosławieństwa on-line

Jeśli twój znajomy ksiądz błogosławi Ci na FB lub w sms'ie, nie wpadaj w panikę, tylko przeczytaj i zobacz instrukcję ;-) Jakiś czas temu Stolica Apostolska wypowiedziała się, że nie ma mowy o spowiadaniu przez telefon. Przez Skype pewnie też obowiązuje ta sama zasada. Tym bardziej inne sakramenty - komunia, namaszczenie, ślub... Wprawdzie w sakramentach konieczny jest żywy kontakt miedzy osobami, ale sakramentalia (np. poświęcenia i błogosławieństwa) wydają się już bardziej elastyczne...

Pragnienie

Kościoły otwarte, ale w wielu z nich nie sprawuje się w tych dniach Eucharystii z udziałem wiernych. A jeżeli nawet się sprawuje, nie może przyjść na nie więcej niż 50 osób. A nawet jak chce się iść, to i tak słyszę - "zostań w domu". Co to we mnie budzi? Czy faktyczną tęsknotę za spotkaniem, czy dyskomfort z powodu braku jakiejś aktywności, wyłamanie z jakiegoś  schematu, przyzwyczajenia? Często jest tak, że szukamy zewnętrznych znaków, szukamy Boga na zewnątrz. Bardzo dobrze, że szukamy Go w świątyni, bo tam jest u siebie, bo to Jego dom (por. Łk 1, 41-50).   Czy potrafię jednak odnaleźć przestrzeń do spotkania z Bogiem także we własnym domu? Czy potrafię swój dom uczynić Jego domem? Właśnie teraz ja i Ty mamy okazję odkryć, że moje mieszkanie, mój pokój także mogą stać się świątynią, miejscem wypełnionym obecnością Boga. A przede wszystkim – to ja jestem (mam być) świątynią dla Boga – moje serce, całe moje ciało (por. 1 Kor 3, 16-17). Kiedy Samarytanka wyrusza do

Skazani... na piękno: cz. II - MOTYL

W różnych okresach dziejów niepełnosprawność była postrzegana na różne sposoby. Czasem traktowana było jako kara za grzechy, opętanie przez złego ducha lub inne tajemnicze moce. Na osoby nią dotknięte patrzono jako na ludzi godnych politowania i dotkniętych tragedią losu (wielu ludzi myśli tak nawet w dzisiejszych czasach…). W pewnym momencie dostrzeżono, że zasługują oni jednak na godne warunki życia i opieki, a w ostatnich latach coraz więcej mówi się włączaniu. „Inkluzja” – to teraz takie modne słowo (choć praktyka i rzeczywistość wyglądają różnie...). Ale był też taki okres, kiedy niepełnosprawność stawała się powodem do widowiska. Na przełomie XIX i XX w., głównie w Stanach Zjednoczonych bardzo popularne były tzw. „freak show”, "gabinety osobliwości". Kobieta z brodą, mężczyzna o trzech nogach, człowiek-słoń… to tylko niektóre z osobistości, które ze względu na niepełnosprawność przeszły do historii – jednak nie jako ludzie, a bardziej jako wybryki natury… Krótko