Przejdź do głównej zawartości

Cisza jak...


Ucisz się, posłuchaj...


Jest wiele rodzajów ciszy.
Może być cisza gór albo brzegu jeziora; zachwytu, w którym słowa nie są potrzebne. Jest cisza pełna zdumienia nad historią, która się właśnie wydarza, nad doświadczeniem właśnie przeżywanym. 
Może być cisza OBECNOŚCI z przyjacielem - kiedy nic nie trzeba mówić, a po prostu BYĆ. Cisza, która nie krępuje, a wyraża wolność. Przestrzeń na spotkanie – z samym sobą, z człowiekiem, z Bogiem. W takiej ciszy możesz dowiedzieć się, kim jesteś. Usłyszeć swoje myśli i uczucia. Gdy taka cisza dojdzie do głosu – może wydobędzie uśmiech, a może łzy? Ale na pewno wydobędzie prawdę.

Jest jednak też cisza agresywna i walcząca - takie milczenie "cichych dni" pełnych gniewu i zawiści. Cisza ponurej samotności, albo niewypowiedzianego, tłumionego buntu. Cisza pełna lęku o ocenę jakiegokolwiek wypowiedzianego słowa.  
Jest cisza tabu – milczenie zakrywające prawdę, próbujące udawać, że czegoś nie ma - bo może „lepiej” (wygodniej?) nic nie powiedzieć, niż przyznać do czegoś, co zburzy jakiś komfort. To taka cisza, która kłamie, chociaż nic nie mówi. Milczenie drżące ze strachu o to, by go ktoś nie przerwał. Milczenie, które staje się więzieniem.
Cisza może być ucieczką – od bolących słów i niewygodnej prawdy. Albo i niewiedzą - gdy nie mówienie jest mądrzejsze od gadania głupot. 

Inna cisza to ta z tęsknoty i wyczekiwania, nasłuchująca powrotu. Pełna troski, opiekuńczości. Taka cisza, która jest ostrożna i delikatna, by „nie budzić miłości, póki sama nie zechce”... Cisza serca, które słucha, które jest pokorne i wierne. Cisza serca, które KOCHA. Cisza dająca ukojenie i wolność - by po prostu być w milczącej obecności. Dawać siebie. Towarzyszyć. Trwać. I kochać. 

Jest ich więcej.
Cisza jako niema akceptacja, albo sprzeciw na zbyt wiele słów. 
Pełna rozpaczy cisza celi osamotnionego oskarżonego, albo wypełniona radością cisza celi klasztoru, w której samotność jest wyborem, a nie wyrokiem. 
Jest cisza łona matki i oczekiwania na pierwszy okrzyk życia - i cisza śmierci, i przykrytej wiekiem trumny.  
Cisza krzyża z Wielkiego Piątku - i cisza pustego grobu w poranek Zmartwychwstania.
Możesz doświadczyć ciszy modlitwy przy umierającym - albo ciszy będącej śmiercią modlitwy. 

Jest cisza-głuchota. Gdy odcięte są bodźce dochodzące z zewnątrz. Gdy nie możesz, nie potrafisz usłyszeć, co mówi do ciebie drugi człowiek, co ty sam mówisz o sobie, co mówi do ciebie Bóg. Głuchota na prawdę, którą ktoś chce ci przekazać.
Jest cisza-niemota. Gdy nie odpowiadasz, chociaż słyszysz. Gdy nie mówisz, choć rozumiesz. Gdy ignorujesz słowa do ciebie wypowiadane. Gdy nie potrafisz, nie chcesz przyznać się do błędu. Gdy odtrącasz relacje. Gdy ignorujesz prawdę, którą możesz poznać. Gdy zamykasz się w swoim światku, ogrodzonym, odciętym od komunikacji. Gdy nie chcesz się komunikować, wchodzić w komunię – wspólnotę. Gdy nie odpowiadasz Bogu.
...
...
Jak w śpiewie potrzeba czasem pauzy – miejsca na oddech, na to, by dźwięk lepiej wybrzmiał - tak w życiu potrzeba ciszy - chwili zatrzymania, refleksji, wytchnienia. By i życie mogło lepiej wybrzmieć. Cisza to przestrzeń na spotkanie z sobą samym, a zarazem przestrzeń do modlitwy, góra spotkania z Bogiem. To cisza szczytu, z którego mogę zobaczyć całą panoramę życia. Z którego Słowo może się ponieść i odbijać echem na kolejnych zboczach. 

Cisza... dopuść ją do głosu.
...
...
...

Słyszysz?





x

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja obsługi błogosławieństwa on-line

Jeśli twój znajomy ksiądz błogosławi Ci na FB lub w sms'ie, nie wpadaj w panikę, tylko przeczytaj i zobacz instrukcję ;-) Jakiś czas temu Stolica Apostolska wypowiedziała się, że nie ma mowy o spowiadaniu przez telefon. Przez Skype pewnie też obowiązuje ta sama zasada. Tym bardziej inne sakramenty - komunia, namaszczenie, ślub... Wprawdzie w sakramentach konieczny jest żywy kontakt miedzy osobami, ale sakramentalia (np. poświęcenia i błogosławieństwa) wydają się już bardziej elastyczne...

Pragnienie

Kościoły otwarte, ale w wielu z nich nie sprawuje się w tych dniach Eucharystii z udziałem wiernych. A jeżeli nawet się sprawuje, nie może przyjść na nie więcej niż 50 osób. A nawet jak chce się iść, to i tak słyszę - "zostań w domu". Co to we mnie budzi? Czy faktyczną tęsknotę za spotkaniem, czy dyskomfort z powodu braku jakiejś aktywności, wyłamanie z jakiegoś  schematu, przyzwyczajenia? Często jest tak, że szukamy zewnętrznych znaków, szukamy Boga na zewnątrz. Bardzo dobrze, że szukamy Go w świątyni, bo tam jest u siebie, bo to Jego dom (por. Łk 1, 41-50).   Czy potrafię jednak odnaleźć przestrzeń do spotkania z Bogiem także we własnym domu? Czy potrafię swój dom uczynić Jego domem? Właśnie teraz ja i Ty mamy okazję odkryć, że moje mieszkanie, mój pokój także mogą stać się świątynią, miejscem wypełnionym obecnością Boga. A przede wszystkim – to ja jestem (mam być) świątynią dla Boga – moje serce, całe moje ciało (por. 1 Kor 3, 16-17). Kiedy Samarytanka wyrusza do

Skazani... na piękno: cz. II - MOTYL

W różnych okresach dziejów niepełnosprawność była postrzegana na różne sposoby. Czasem traktowana było jako kara za grzechy, opętanie przez złego ducha lub inne tajemnicze moce. Na osoby nią dotknięte patrzono jako na ludzi godnych politowania i dotkniętych tragedią losu (wielu ludzi myśli tak nawet w dzisiejszych czasach…). W pewnym momencie dostrzeżono, że zasługują oni jednak na godne warunki życia i opieki, a w ostatnich latach coraz więcej mówi się włączaniu. „Inkluzja” – to teraz takie modne słowo (choć praktyka i rzeczywistość wyglądają różnie...). Ale był też taki okres, kiedy niepełnosprawność stawała się powodem do widowiska. Na przełomie XIX i XX w., głównie w Stanach Zjednoczonych bardzo popularne były tzw. „freak show”, "gabinety osobliwości". Kobieta z brodą, mężczyzna o trzech nogach, człowiek-słoń… to tylko niektóre z osobistości, które ze względu na niepełnosprawność przeszły do historii – jednak nie jako ludzie, a bardziej jako wybryki natury… Krótko