Słowa piosenki tak dobrze oddają to, co działo się w ciągu ostatniego roku w moim życiu. Nieoczekiwane znajomości, które przerodziły się w przyjaźń, występ na żywo w telewizji pomimo ogromnego lęku i oporów, realizacja mojej pasji i organizowanie warsztatów kompetencji miękkich dla liderów Drabiny Jakubowej, możliwość uczestniczenia w spotkaniach duszpasterstwa przy parafii Św. Alojzego Orione, prezent w postaci tygodniowego pobytu we Włoszech ze wspólnotą, szkolenie z komunikacji medialnej u stóp Wezuwiusza, duchowe inspiracja od Księdza, rozmowy, w których ujawniało się jak bardzo Bóg się troszczy o dzieło Drabiny Jakubowej. Jak to możliwe, że właśnie mnie Bóg zaprosił do tego, żebym koordynowała III turnus? Dlaczego? Jestem słaba, tyle razy zawiodłam Go, nie potrafię kochać... Zgodziłam się, bo wierzę, że opatrzność Boża tym kieruje. to jest jak chodzenie po wodzie. Dopóki nie kombinuję i nie myślę za dużo nad tym, jak bardzo jest to niedorzeczne, jak jest głęboko - jest dobrze.
Wakacje w Brańszczyku, 12 dni, 90 osób, jeden Ojciec. Piękno przyrody, piękni ludzie, modlitwa i zabawa. Patrzyłam na to, próbowałam oderwać się od tego co zostało w domu. Nie można uciec od samego siebie. Moje myśli wracały uparcie na stare tory: "nie nadajesz się", "ludzie ciebie nie lubią", "twoje zachowanie jest drażniące", "jesteś egoistką", "możesz liczyć tylko na siebie". Jeszcze bardziej natarczywe były emocje: zniechęcenie, lęk, smutek. Skąd to się bierze? Może za każdym człowiekiem podąża jego cień - ból z przeszłości. On nie znika, pojawia się w moim życiu kiedy się najmniej spodziewam.
Co było niezwykłego w przeżywaniu rekolekcji? To, że sytuacja zmuszała mnie do skupienia się na "tu i teraz". Dzięki wspaniałym Księżom, wolontariuszom, podopiecznym, myślenie obierało inny kierunek niż zazwyczaj - potrzeby innych, wspólnota, bieżące zadania. Zachwyt nad tym, co widzę: dziewczyna podaje spragnionemu szklankę wody, piękny uśmiech, podopieczna otoczona wianuszkiem radosnych wolontariuszy - może razem jest lżej... Łączy nas tak wiele, każdy na swój sposób cierpi a stara się wyjść z postawy narzekania, cierpiętnictwa. To staje się mniej ważne, gdy jest miłość. Dziękuję Wam :)
Poniżej słowa, które zostały mi nadesłane po rekolekcjach:
Wakacje w Brańszczyku, 12 dni, 90 osób, jeden Ojciec. Piękno przyrody, piękni ludzie, modlitwa i zabawa. Patrzyłam na to, próbowałam oderwać się od tego co zostało w domu. Nie można uciec od samego siebie. Moje myśli wracały uparcie na stare tory: "nie nadajesz się", "ludzie ciebie nie lubią", "twoje zachowanie jest drażniące", "jesteś egoistką", "możesz liczyć tylko na siebie". Jeszcze bardziej natarczywe były emocje: zniechęcenie, lęk, smutek. Skąd to się bierze? Może za każdym człowiekiem podąża jego cień - ból z przeszłości. On nie znika, pojawia się w moim życiu kiedy się najmniej spodziewam.
Nie wszystko co piękne, jest dobre a
nie wszystko co trudne jest złe, ale we wszystkim co się robi,
należy pamiętać, że "tylko miłość zbawi świat".
Co było niezwykłego w przeżywaniu rekolekcji? To, że sytuacja zmuszała mnie do skupienia się na "tu i teraz". Dzięki wspaniałym Księżom, wolontariuszom, podopiecznym, myślenie obierało inny kierunek niż zazwyczaj - potrzeby innych, wspólnota, bieżące zadania. Zachwyt nad tym, co widzę: dziewczyna podaje spragnionemu szklankę wody, piękny uśmiech, podopieczna otoczona wianuszkiem radosnych wolontariuszy - może razem jest lżej... Łączy nas tak wiele, każdy na swój sposób cierpi a stara się wyjść z postawy narzekania, cierpiętnictwa. To staje się mniej ważne, gdy jest miłość. Dziękuję Wam :)
Bernadeta
Poniżej słowa, które zostały mi nadesłane po rekolekcjach:
"Ale to co na Drabinie jest stałe i
piękne, to ludzie. W każdym momencie wiedziałam, że nie jestem
sama (nawet jak bardzo chciałam być), wiedziałam, że mam
wsparcie, merytoryczne, organizacyjne, stricte "służbowe",
ale też wsparcie Przyjaciół, wsparcie kapłańskie. Myślę, że w
wielu wypadkach wszystkie występowały w jednej osobie. Nie musiałam
nic mówić, oni wiedzieli, że potrzebuję rozmowy, i wtedy nie
grała roli pora dnia czy nocy, czuli, że potrzebuję przytulenia,
że potrzebuję kawy. ;) Czułam, że im na mnie naprawdę zależy,
czułam się kochana.
Te rekolekcje bardzo mi przypomniały o
rzeczywistej obecności Boga. Niby oczywiste, ale codziennie sobie
muszę o tym przypominać. Nie było dnia, by nie działy się cuda!
Czułam, że to Opatrzność prowadzi ten turnus, tylko wybiera sobie
ludzi, którymi to dziś chce się posłużyć. To się działo (i
wciąż dzieje) zawsze i wszędzie! I rzeczy wzniosłe, jak
rozwikłanie trudnych relacji, konfliktów i rzeczy bardzo przyziemne
jak poprowadzenie auta, któe nie chciało odpalić a kierowca
stracił drogę ;) Mam takie poczucie, że powinnam robić, co jest
po ludzku w mojej mocy, ale jak już mojej mocy nie starcza a chodzi
o czynienie jakiegoś dobra, czegoś, co się Bogu podoba, to On się
tym zajmie, serio. W pewnym momencie stanęłam też wobec Boga pusta
i naga, nie miałam już czym się zasłaniać. Siedziałam w kaplicy
zaryczana i wyliczać, co mi nie pasuje, jak bardzo nie rozumiem, jak
mnie to boli i czemu On w ogóle z tym nic nie robi! A może czasem
od pięknej litanii lepsza jest autentyczność, a ona nie zawsze
jest fiołkowa.
To co zmienił ten turnus, widzę
dopiero teraz. Mogłam obserwować przełomy w wolontariuszach, ich
przemiany, ich rekolekcje. Nie było to łatwe, ale teraz widzę, że
było warto, bo może ktoś dzięki mnie zaczął się uśmiechać.
Każdemu z osobna mam za co dziękować, wydarzyło się mnóstwo
dobra, miłość rozsadzała Dom. Jeśli mogę się jakkolwiek
przyczynić do czyjejś zmiany, do tego, że pozna miłość, to ja
chcę! Myślę, też że dowiedziałam się sporo o sobie. Wciąż
pamiętam pewną trudną rozmowę, bardzo długą, była bodźcem,
bym ponazywała pewne rzeczy w moim życiu, to chyba początek ich
układania. Zobaczyłam jak wiele mam takich słabych punktów, gdzie
jest masa roboty do wykonania. Nie wszystko co piękne, jest dobre a nie wszystko co trudne jest złe, ale we wszystkim co się robi, należy pamiętać, że tylko miłość zbawi świat."
Wolontariuszka
Wolontariuszka
Komentarze
Prześlij komentarz