Przejdź do głównej zawartości

poradzić czy zaradzić?

Pan Tomek* spadł z rusztowania 20 lat temu, miał wtedy 40 lat. Uszkodził rdzeń kręgowy - od tamtej pory jego życie to wózek inwalidzki i stara kanapa, na której siedzi godzinami. Czasami ktoś go odwiedza, wpada wypić wspólnie kawę... Jest lubiany - chyba przez spokój, cierpliwość, poczucie humoru i uśmiech, który nie znika mu z ust.
Gdy zapytałam, co w jego życiu było najtrudniejsze, bez wahania odpowiedział:
- Śmierć żony. Miała raka. Przez kilka miesięcy widziałem, jak się męczy, a nawet kubka z wodą nie mogłem jej podać, nie mogłem wstać z tej cholernej kanapy... Gdyby nie ten wypadek...

W tej chwili byłam pewna, że nie potrzebuje on rad ani definicji, a zwykłego ludzkiego wysłuchania.

Mój wujek, brat mojego taty, był osobą bezdomną. Choć zmarł w zeszłym roku, wiem, że przez kilka lat znajomości, wniósł w moje życie bardzo dużo. Z pozoru 'nic' nie miał, a alkoholizm wybijał się na pierwszy plan. 
Pamiętam Boże Narodzenie 2011 roku. Miałam wtedy 18 lat. Poznałam wujka miesiąc wcześniej - dotychczas nie chciał utrzymywać kontaktu z rodziną czy znajomymi (mimo że mieszkał 100 km od swojego domu rodzinnego). Razem z braćmi ubieraliśmy choinkę. Dołączył do nas wujek. 
Płakał, mówiąc, że to pierwsza choinka od dwudziestu lat.
Płakał, zwierzając się, że przegrał swoje życie. 
Płakał, mówiąc, że czuje się jak król u nas w domu, choć przez całe życie czuł i zachowywał się jak 'świnia'.
Płakał, dziękując, że traktujemy go jak człowieka.

Nie potrzeba było rad, mówienia, co 'powinien', a czego nie robić (on doskonale to wiedział), wystarczyło wspólne wypicie kawy, zjedzenie obiadu i... zwyczajne ludzkie traktowanie, przyjęcie go takiego, jakim był.

Pani Irenka* ma 57 lat. Od czterech lat choruje na chorobę Parkinsona. Mimo że chce być samodzielna, nie zawsze jej się to udaje. Nie poddaje się, chociaż postawiona diagnoza jest dla niej cięższa niż wyrok dożywocia. 
- Pani Agatko - mówi - czy mogłaby pani umyć mi wannę? Nie mogę się nachylać...
Konkretna pomoc. Bez owijania w bawełnę: wanna jest brudna, trzeba ją umyć. Praktyka przed teorią.
- Wie pani, nie lubię psychologii... Nie wszystko się da wytłumaczyć, nie chcę rad... Potrzebuję konkretnej pomocy, nie z wszystkim sobie radzę. Nie chcę porad, wydaje mi się, że wiem, co powinnam robić, a czego unikać, nie jestem głupia. Mam tylko chorobę Parkinsona...

Niekiedy potrzeba konkretnej pomocy - psychologia i 'dobre rady' są zupełnie zbędne, niepotrzebne, a wręcz niepożądane. 

Miałam szczęście, poznając śp. ks. Kaczkowskiego, założyciela puckiego hospicjum. Poprzez akcję promocji wolontariatu i zbierania funduszy w mojej rodzinnej parafii, miałam okazję wsłuchać się w kazanie na temat przeżywania choroby i odchodzenia z 'tego świata'. Ks. Jan mocno podkreślał, żeby nie wzbudzać w chorym poczucia winy, mówiąc do niego "musisz dać radę", "będzie dobrze". Jeśli jest źle, jeśli wiemy, że zbliża się kres jego życia, dlaczego na siłę chcemy utrzymać go w przekonaniu, że jest inaczej? 
Jak zatem mówić? - pytał ks. Jan. 
I odpowiadał: Niezależnie, jak będzie, kocham cię i będę przy tobie.
Słowa dotrzymywał, udzielając chorym sakramentów w ostatnich dniach ich życia, trzymając ich za rękę i pozwalając im opuścić 'ten świat'.

Myślę, że człowiek nie potrzebuje rad, nie musi słyszeć, co ma zrobić ze swoim życiem. Kiedy czuje się kochany, kiedy wie, że jest przyjęty taki, jaki jest - ze swoją chorobą, niepełnosprawnością, z wadami i zaletami, z trudną historią życia - dopiero wtedy dzieją się cuda. 

Niezależnie, jak będzie, kocham cię i będę przy tobie.

Zaradzić czy poradzić?
Niekiedy wystarczy potrzymać za rękę. Innym razem umyć wannę czy napić się wspólnie kawy. 

Przede wszystkim... słuchać. 
Słuchać i... słyszeć.

Nie skupiać się na sobie, ale na Drugim. Nie patrzyć nerwowo na zegarek (czas i tak minie...). Być wrażliwym. Starać się patrzeć w oczy. 

I niezależnie, jak będzie, starać się przy Drugim naprawdę być. Mimo że nie raz jest to naprawdę trudne i wymagające.

Niezależnie, jak będzie, kocham cię i będę przy tobie.

Czy jest ktoś, komu możemy tak powiedzieć?
Czy jest ktoś, od kogo możemy to usłyszeć?


*Imiona, lecz nie historie, dla dobra moich podopiecznych, zostały zmienione.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja obsługi błogosławieństwa on-line

Jeśli twój znajomy ksiądz błogosławi Ci na FB lub w sms'ie, nie wpadaj w panikę, tylko przeczytaj i zobacz instrukcję ;-) Jakiś czas temu Stolica Apostolska wypowiedziała się, że nie ma mowy o spowiadaniu przez telefon. Przez Skype pewnie też obowiązuje ta sama zasada. Tym bardziej inne sakramenty - komunia, namaszczenie, ślub... Wprawdzie w sakramentach konieczny jest żywy kontakt miedzy osobami, ale sakramentalia (np. poświęcenia i błogosławieństwa) wydają się już bardziej elastyczne...

Pragnienie

Kościoły otwarte, ale w wielu z nich nie sprawuje się w tych dniach Eucharystii z udziałem wiernych. A jeżeli nawet się sprawuje, nie może przyjść na nie więcej niż 50 osób. A nawet jak chce się iść, to i tak słyszę - "zostań w domu". Co to we mnie budzi? Czy faktyczną tęsknotę za spotkaniem, czy dyskomfort z powodu braku jakiejś aktywności, wyłamanie z jakiegoś  schematu, przyzwyczajenia? Często jest tak, że szukamy zewnętrznych znaków, szukamy Boga na zewnątrz. Bardzo dobrze, że szukamy Go w świątyni, bo tam jest u siebie, bo to Jego dom (por. Łk 1, 41-50).   Czy potrafię jednak odnaleźć przestrzeń do spotkania z Bogiem także we własnym domu? Czy potrafię swój dom uczynić Jego domem? Właśnie teraz ja i Ty mamy okazję odkryć, że moje mieszkanie, mój pokój także mogą stać się świątynią, miejscem wypełnionym obecnością Boga. A przede wszystkim – to ja jestem (mam być) świątynią dla Boga – moje serce, całe moje ciało (por. 1 Kor 3, 16-17). Kiedy Samarytanka wyrusza do

Skazani... na piękno: cz. II - MOTYL

W różnych okresach dziejów niepełnosprawność była postrzegana na różne sposoby. Czasem traktowana było jako kara za grzechy, opętanie przez złego ducha lub inne tajemnicze moce. Na osoby nią dotknięte patrzono jako na ludzi godnych politowania i dotkniętych tragedią losu (wielu ludzi myśli tak nawet w dzisiejszych czasach…). W pewnym momencie dostrzeżono, że zasługują oni jednak na godne warunki życia i opieki, a w ostatnich latach coraz więcej mówi się włączaniu. „Inkluzja” – to teraz takie modne słowo (choć praktyka i rzeczywistość wyglądają różnie...). Ale był też taki okres, kiedy niepełnosprawność stawała się powodem do widowiska. Na przełomie XIX i XX w., głównie w Stanach Zjednoczonych bardzo popularne były tzw. „freak show”, "gabinety osobliwości". Kobieta z brodą, mężczyzna o trzech nogach, człowiek-słoń… to tylko niektóre z osobistości, które ze względu na niepełnosprawność przeszły do historii – jednak nie jako ludzie, a bardziej jako wybryki natury… Krótko