Przejdź do głównej zawartości

Miłosierdzie Boże

W Bazylice Marii Magdaleny w Vezelay (w Burgundii) znajduje się niesamowity kapitel. Na nim zmarły, wiszący Judasz, a po jego stronie... Dobry Pasterz, niosący go na plecach. Zło chyba nigdy nie ma ostatniego słowa. 
Myślę o Tygodniu Miłosierdzia Bożego. O tym, co wydarzyło się w sobotę, w wigilię tegoż święta. Gdy przed ołtarzem slubowalismy sobie z Leszkiem miłość, wierność i uczciwość... aż do śmierci. Myślę o kazaniu ojca Roberta. I o naszym weselu. O naszym świadku - osobie z niepełnosprawnością, który podpisywał się odciskiem palca. O radości nam towarzyszącej. O wszystkich rozmowach z ludźmi. O dzieciach i osobach starszych, które nam towarzyszyły. O księżach i siostrze zakonnej. I o osobach wątpiących i niewierzących, których było naprawdę dużo - choć nikomu to raczej nie przeszkadzało. Bóg był z nami - a On kocha każdego człowieka. 

"Żadna cela nie jest tak odległa, żeby Bóg nie mógł w niej zamieszkać" - mówi papież Franciszek.

Myślę o osobach chorych, starszych i samotnych, których odwiedzam w domach. O ich "celach" wewnątrz własnego mieszkania. O rodzinie, z którą nie mają często dobrego kontaktu. O chęci bycia akceptowanym - ponad wszystko. 

Miłosierdzie, które im mogę okazać, ma bardzo konkretny wyraz. Czasem jest to odkurzenie podłogi, innym razem zrobienie zakupów czy zmiana pampersa. A jeszcze innym... wspólne wypicie kawy i wysłuchanie historii. 
Ilu ludzi, tyle potrzeb. 

A w tym wszystkim potrzeba miłości i miłosierdzia - pierwszoplanowa potrzeba, bez której moja praca byłaby nic nie warta. 

Myślę o moim świadku. O Kubie. O reakcjach gości na jego widok. Wzruszenie, współczucie, chęć pomocy... Brak krzywych spojrzeń. 
Doświadczyłam tej miłości bardzo namacalnie, właśnie w sobotę. Myślę, że Kuba również. 

Papież Franciszek powiedział, że w modlitwie Ojcze nasz, w wypowiadanych słowach "przyjdź królestwo Twoje" stajemy się... żebrakami. Nikogo "nie stać" na królestwo. Nikt na nie nie zasługuje. Ale możemy go doświadczyć, widząc i kochając innych tak, jak On kocha. 

Tydzień Miłosierdzia... A potem kolejne dni. 

A w tym wszystkim Bóg, który nas, najzwyczajniej w świecie, bardzo kocha.
Po prostu. 
Zwyczajnie.
Bez granic.

Uwierzę?

Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja obsługi błogosławieństwa on-line

Jeśli twój znajomy ksiądz błogosławi Ci na FB lub w sms'ie, nie wpadaj w panikę, tylko przeczytaj i zobacz instrukcję ;-) Jakiś czas temu Stolica Apostolska wypowiedziała się, że nie ma mowy o spowiadaniu przez telefon. Przez Skype pewnie też obowiązuje ta sama zasada. Tym bardziej inne sakramenty - komunia, namaszczenie, ślub... Wprawdzie w sakramentach konieczny jest żywy kontakt miedzy osobami, ale sakramentalia (np. poświęcenia i błogosławieństwa) wydają się już bardziej elastyczne...

Pragnienie

Kościoły otwarte, ale w wielu z nich nie sprawuje się w tych dniach Eucharystii z udziałem wiernych. A jeżeli nawet się sprawuje, nie może przyjść na nie więcej niż 50 osób. A nawet jak chce się iść, to i tak słyszę - "zostań w domu". Co to we mnie budzi? Czy faktyczną tęsknotę za spotkaniem, czy dyskomfort z powodu braku jakiejś aktywności, wyłamanie z jakiegoś  schematu, przyzwyczajenia? Często jest tak, że szukamy zewnętrznych znaków, szukamy Boga na zewnątrz. Bardzo dobrze, że szukamy Go w świątyni, bo tam jest u siebie, bo to Jego dom (por. Łk 1, 41-50).   Czy potrafię jednak odnaleźć przestrzeń do spotkania z Bogiem także we własnym domu? Czy potrafię swój dom uczynić Jego domem? Właśnie teraz ja i Ty mamy okazję odkryć, że moje mieszkanie, mój pokój także mogą stać się świątynią, miejscem wypełnionym obecnością Boga. A przede wszystkim – to ja jestem (mam być) świątynią dla Boga – moje serce, całe moje ciało (por. 1 Kor 3, 16-17). Kiedy Samarytanka wyrusza do

Skazani... na piękno: cz. II - MOTYL

W różnych okresach dziejów niepełnosprawność była postrzegana na różne sposoby. Czasem traktowana było jako kara za grzechy, opętanie przez złego ducha lub inne tajemnicze moce. Na osoby nią dotknięte patrzono jako na ludzi godnych politowania i dotkniętych tragedią losu (wielu ludzi myśli tak nawet w dzisiejszych czasach…). W pewnym momencie dostrzeżono, że zasługują oni jednak na godne warunki życia i opieki, a w ostatnich latach coraz więcej mówi się włączaniu. „Inkluzja” – to teraz takie modne słowo (choć praktyka i rzeczywistość wyglądają różnie...). Ale był też taki okres, kiedy niepełnosprawność stawała się powodem do widowiska. Na przełomie XIX i XX w., głównie w Stanach Zjednoczonych bardzo popularne były tzw. „freak show”, "gabinety osobliwości". Kobieta z brodą, mężczyzna o trzech nogach, człowiek-słoń… to tylko niektóre z osobistości, które ze względu na niepełnosprawność przeszły do historii – jednak nie jako ludzie, a bardziej jako wybryki natury… Krótko