Niektórzy mówią, że czas to pieniądz. A ja wam mówię -
czas to miłość. Pieniądz jest znikomy, a miłość trwa. Jeżeli
Bóg daje czas, jeżeli przedłuża czas, jeżeli przymnaża lat, oznacza to ponowne
zaproszenie do większej jeszcze miłości.
Sł. B. kard. Stefan Wyszyński
Czy można mieć czas na miłość albo go nie mieć? Czy może czas mamy zawsze, ale można mieć albo nie mieć w sobie miłości?
Mówi się, że jest pięć języków miłości. Obok dobrego słowa, prezentów, dotyku lub wykonania dla kogoś jakiejś pracy, jednym z "języków" jest właśnie czas. Dla mnie to język najważniejszy, i właściwie - całkiem obiektywnie patrząc - warunkujący wszystkie pozostałe. Kiedy nie mam czasu na telefon albo spotkanie, nie powiem przecież miłego słowa. Gdy nie będę miała czasu z kimś się zobaczyć, nie przygotuję prezentu ani go nie wręczę. A dla wykonania jakiejś pracy dla kogoś też trzeba poświęcić co najmniej kilka cennych godzin swojego życia. Nie podam ręki ani nie przytulę, no bo skoro nie mam czasu się spotkać, to jak?
Stan epidemii w kraju i na świecie daje nam bardzo dużo
czasu. Choć może i tak uczymy się i pracujemy, tylko w innej formie niż zwykle, oszczędzamy wiele godzin, które spędzilibyśmy w komunikacji miejskiej lub samochodzie, często tkwiąc w długich korkach. A wolne
popołudnia i wieczory, które upływałyby nam być może w kinie, na imprezie, siłowni, tańcach itp. - spędzamy w domu. Nie chodzimy po galeriach handlowych, a zakupy spożywcze staramy się zrobić raz, a dobrze, by nie odwiedzać sklepu codziennie. I co z tym czasem zrobić?
Do tej pory, w codziennym zabieganiu może często mówiłeś/-aś - „na nic nie mam już czasu”. Albo „gdyby doba miała 30 godzin, a tydzień 8 dni…” itp. Teraz już nie ma wymówki. Teraz nie mogę powiedzieć, że nie mam czasu zadzwonić, nie mam czasu porozmawiać, nie mam czasu się pomodlić. No właśnie... ale czy dany mi czas wykorzystuję naprawdę na to, co ważne? Czy nie próbuję go jakoś „zabić” bezmyślnym przeglądaniem mediów społecznościowych, zatapianiem się w serialach, bardziej przejmując się losami jego bohaterów niż swoich bliskich? Czy mam odwagę chwycić za telefon i zadzwonić do kogoś, z kim już dawno nie rozmawiałem? Czy rozwijam swoje talenty? Czy mam czas spotkać się z własnymi myślami i zastanowić się, co jest dla mnie naprawdę ważne?
Dlaczego moja codzienność była do tej pory tak zabiegana? Czy za czymś goniłem/-am, czy przed czymś uciekałem/-am? Czy teraz, kiedy muszę się zatrzymać, obawiam się, że nie osiągnę jakiegoś celu? Jaki to cel i co by się stało, gdybym faktycznie go nie zrealizował/-a? Czy może konieczność zatrzymania się budzi we mnie lęk, że dogoni mnie jakaś niewygodna prawda, niepoukładane relacje, konflikty, nieprzebaczone zranienia, wspomnienie moich błędów z przeszłości? Czy naprawdę tęsknię za tym biegiem, który musiałem/-am przerwać? Jakie uczucia wywołuje we mnie to, że muszę się zatrzymać?
Do tej pory, w codziennym zabieganiu może często mówiłeś/-aś - „na nic nie mam już czasu”. Albo „gdyby doba miała 30 godzin, a tydzień 8 dni…” itp. Teraz już nie ma wymówki. Teraz nie mogę powiedzieć, że nie mam czasu zadzwonić, nie mam czasu porozmawiać, nie mam czasu się pomodlić. No właśnie... ale czy dany mi czas wykorzystuję naprawdę na to, co ważne? Czy nie próbuję go jakoś „zabić” bezmyślnym przeglądaniem mediów społecznościowych, zatapianiem się w serialach, bardziej przejmując się losami jego bohaterów niż swoich bliskich? Czy mam odwagę chwycić za telefon i zadzwonić do kogoś, z kim już dawno nie rozmawiałem? Czy rozwijam swoje talenty? Czy mam czas spotkać się z własnymi myślami i zastanowić się, co jest dla mnie naprawdę ważne?
Dlaczego moja codzienność była do tej pory tak zabiegana? Czy za czymś goniłem/-am, czy przed czymś uciekałem/-am? Czy teraz, kiedy muszę się zatrzymać, obawiam się, że nie osiągnę jakiegoś celu? Jaki to cel i co by się stało, gdybym faktycznie go nie zrealizował/-a? Czy może konieczność zatrzymania się budzi we mnie lęk, że dogoni mnie jakaś niewygodna prawda, niepoukładane relacje, konflikty, nieprzebaczone zranienia, wspomnienie moich błędów z przeszłości? Czy naprawdę tęsknię za tym biegiem, który musiałem/-am przerwać? Jakie uczucia wywołuje we mnie to, że muszę się zatrzymać?
„Czas to miłość”, mówi Sługa Boży kard. Wyszyński. Gdy teraz
mamy tak wiele czasu – czy jest w moim i Twoim życiu równie wiele miłości? „Jeżeli
Bóg daje czas, jeżeli przedłuża czas, (...) oznacza to ponowne
zaproszenie do większej jeszcze miłości” – mówi dalej Kardynał. Do jak wielkiej
miłości jesteśmy zatem zaproszeni, skoro w przedłużającej się wciąż kwarantannie mamy tyle czasu!
Grecy określają czas trzema różnymi słowami – aion, chronos, kairos. Aion
oznacza wieczność lub jakąś epokę, erę, wiek jakiejś rzeczy. Chronos to czas ciągły, którego upływu doświadczamy, który podzieliliśmy sobie na dni,
godziny i sekundy. Kairos to „ten odpowiedni czas”. To moment zwrotny, który
wymaga ode mnie gotowości do działania, podjęcia decyzji; to czas, po którym moje życie może stać się inne, niż było wcześniej. To takie „teraz albo nigdy”
dla jakiejś szansy albo wyzwania, które już nigdy może się nie powtórzyć.
Może warto ten czas epidemii potraktować właśnie jak Kairos – "teraz albo nigdy" wyzwania do miłości?
Drugiej takiej okazji możesz już nie mieć!
Co DZIŚ możesz zrobić - w swoim domu, małym mieszkaniu, nawet w jednym pokoju - żeby bardziej kochać?
Co DZIŚ możesz zrobić - w swoim domu, małym mieszkaniu, nawet w jednym pokoju - żeby bardziej kochać?
Rękawica rzucona! Podejmiesz?
Komentarze
Prześlij komentarz