Przejdź do głównej zawartości

7 kilo w 2 tygodnie, czyli krótki kurs duchowości dla miłośników fitness


7 kilo w 2 tygodnie. Zdecydowanie poprawiona cera. Wypada o połowę mniej włosów. Ciśnienie samo się reguluje. Bez leków. Więcej energii na co dzień. Poprawę kondycji widać od razu, np. gdy nagle przyjdzie ci ochota pobiegać. A przyjdzie! Zażywasz to przez dwa tygodnie i efekty są!

Co takiego masz zażywać? Inspirację. Z Biblii. Serio! Post Daniela, bo to właśnie przechodziłem przez dwa tygodnie, po prostu jest świetną receptą na zdrowie. Pierwszy rozdział księgi Daniela zainspirował powstanie tej diety.  Jak się potem okazało, przy okazji postu, zadbałem też o zdrowie duchowe!

Post Daniela może wiele osób wystraszyć. Jedzenie samych warzyw i owoców oraz popijanie ich głównie wodą może być przerażające. Na szczęście nie byłem sam na początku tego eksperymentu. Po kilku dniach uczucie głodu zanika. Potrawy przygotowane z samych warzyw okazują się całkiem smaczne mimo braku soli, cukru, czy oliwy. Chodzisz syty, chociaż nie jesz dużo. Masz ochotę na ruch, na bieganie, basen itp. Z resztą poczytajcie sobie sami o poście Daniela.

Niejako przy okazji dostrzegłem rezultat diety, jakiego się nie spodziewałem. Inaczej się modli, gdy już od samego rana wybudzam się bez problemu, nie bierze mnie senność w czasie medytacji. Głowa pracuje jak żyleta. Dla modlitwy to też ma znaczenie!

Post zawsze traktowałem jak doświadczenie czysto duchowe. Chyba zupełnie ignorowałem w nim fizyczny element. Po prostu nie sądziłem, że głodówka raz na jakiś czas może być ciału potrzebna do uporządkowania trawienia, systemu odpornościowego, wywalenia toksyn itp.

Post i wyrzeczenie, które przynoszą ciału świetne skutki, po prostu zmuszają mnie do refleksji o tym, co z duszą człowieka dzieje się, gdy "żremy" same "duchowe golonki" i "duchowe chińskie zupki" , popijając "duchowymi słodzonymi napojami". Lekka dieta unika mocno przerobionych produktów, nadmiaru cukru, soli, które sztucznie wzmacniają smak, przestrzega przed przejadaniem się itp. Duchowo też istnieje podobne zjawisko!
Otyłość to dla wielu osób duży problem. Kto by nie chciał zrzucić na lato zimowej oponki z brzucha? Ciężko się ruszać, ciężko oddychać, stawy kolanowe cierpią, kręgosłup się gnie, serce cały czas zagrożone zawałem, cukrzyca za pasem... Otyłość duchowa jest równie niebezpieczna, tylko nie widać w lustrze. Niektórzy ludzie tak zachłannie zaspokajają swoje potrzeby biologicznie - jedzenie, picie, seks, odpoczynek, że wpadają w pułapkę duchowej otyłości. "Ruszyć mi się nie chce. Już wszystko widziałem, wszystkiego próbowałem. Modlić się nie potrzebuję, do kościoła nikt mnie nie zmusi, nie chce mi się przestrzegać przykazań". Trwają w takim "błogostanie", że nie mogą wejść na wyższy poziom piramidy Maslowa, nie mówiąc o prawdziwych wartościach, a co dopiero o szukaniu Boga!

Przejadamy się bodźcami - muza leci wam na okrągło? Jak nie mp3, to radio w pokoju, albo jakaś muzyczna TV, w weekend do klubu itp??? Oglądamy coraz mocniejsze filmy, żeby poczuć adrenalinę. Gry komputerowe dostarczają nam więcej emocji, niż życie? Mocny, mocniejszy alkohol, mocne papierosy, mocniejsze narkotyki... Mocniej, mocniej, mocniej. Świetna recepta na to, żeby utracić kontakt z Bogiem, który zwykle działa bardzo subtelnie. Nic dziwnego, że wielu ludzi Go nie czuje.

System odpornościowy będzie ci bardzo wdzięczny, jeśli przez kilka dni dasz mu odpocząć i pozwolisz zrobić porządek ze śmieciami, których nie może przerobić już od dawna. Zalegające resztki leków, niedoleczone choroby, stare ogniska zapalne, sprawiają, że nasze antyciała nie wiedzą już za co się brać.  Podobnie, nasza pamięć może być zaśmiecona grzesznymi obrazami i słowami tak bardzo, że z trudem odróżniamy dobro od zła!

Toksyny w organizmie gromadzą się w pokładach tłuszczu, w złogach żołądka, w postaci pryszczy. Toksyny na naszej duszy (toksyczne relacje, przywiązanie do rzeczy materialnych, do pieniędzy, pycha, próżność, gniew, niewybaczone krzywdy itd.) zalegają latami, toczą po cichu nasze serce i powoli stajemy się duchowo kalecy!

Szprycujemy się "chemicznymi" ulepszaczami nastroju. "A co Tobie poprawia samopoczucie?" Alkohol, papieros, wyjście na imprezę, Apap? - Zimno! Może coś mniej inwazyjnego - towarzystwo przyjaciół, słodycze, muzyka? - Cieplej!! Może jeszcze inaczej - spokój i cisza. - Jeszcze cieplej!!! Ale wystarczy odstawić te wszystkie polepszacze i przekonać się, że najpierw trzeba zrobić porządek ze swoim sumieniem, nałogami, popsutymi relacjami z ludźmi. No może i tak, ale w pierwszej kolejności, kto odstawi czekoladę i muzykę ?
Uporządkowanie trawienia to dla naszego organizmu bardzo ważna sprawa. Uwierzcie, że "duchowy organizm" potrzebuje postu, wyrzeczenia, niespełnionych pragnień. Pragnienie w ogóle jest motorem napędowym duchowości - pragnienie Boga, pragnienie miłości, pragnienie zmiany.

Nie mówię, że każdy człowiek musi teraz najpierw być "fit", żeby być chrześcijaninem, ani nie chcę powiedzieć, że poprawa kondycji fizycznej poprawi naszą relację z Bogiem! Za to chcę Wam drodzy powiedzieć, że macie dusze, o które warto dbać, a post, wyrzeczenie i wysiłek na pewno nie zrobią wam krzywdy!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja obsługi błogosławieństwa on-line

Jeśli twój znajomy ksiądz błogosławi Ci na FB lub w sms'ie, nie wpadaj w panikę, tylko przeczytaj i zobacz instrukcję ;-) Jakiś czas temu Stolica Apostolska wypowiedziała się, że nie ma mowy o spowiadaniu przez telefon. Przez Skype pewnie też obowiązuje ta sama zasada. Tym bardziej inne sakramenty - komunia, namaszczenie, ślub... Wprawdzie w sakramentach konieczny jest żywy kontakt miedzy osobami, ale sakramentalia (np. poświęcenia i błogosławieństwa) wydają się już bardziej elastyczne...

Pragnienie

Kościoły otwarte, ale w wielu z nich nie sprawuje się w tych dniach Eucharystii z udziałem wiernych. A jeżeli nawet się sprawuje, nie może przyjść na nie więcej niż 50 osób. A nawet jak chce się iść, to i tak słyszę - "zostań w domu". Co to we mnie budzi? Czy faktyczną tęsknotę za spotkaniem, czy dyskomfort z powodu braku jakiejś aktywności, wyłamanie z jakiegoś  schematu, przyzwyczajenia? Często jest tak, że szukamy zewnętrznych znaków, szukamy Boga na zewnątrz. Bardzo dobrze, że szukamy Go w świątyni, bo tam jest u siebie, bo to Jego dom (por. Łk 1, 41-50).   Czy potrafię jednak odnaleźć przestrzeń do spotkania z Bogiem także we własnym domu? Czy potrafię swój dom uczynić Jego domem? Właśnie teraz ja i Ty mamy okazję odkryć, że moje mieszkanie, mój pokój także mogą stać się świątynią, miejscem wypełnionym obecnością Boga. A przede wszystkim – to ja jestem (mam być) świątynią dla Boga – moje serce, całe moje ciało (por. 1 Kor 3, 16-17). Kiedy Samarytanka wyrusza do

Skazani... na piękno: cz. II - MOTYL

W różnych okresach dziejów niepełnosprawność była postrzegana na różne sposoby. Czasem traktowana było jako kara za grzechy, opętanie przez złego ducha lub inne tajemnicze moce. Na osoby nią dotknięte patrzono jako na ludzi godnych politowania i dotkniętych tragedią losu (wielu ludzi myśli tak nawet w dzisiejszych czasach…). W pewnym momencie dostrzeżono, że zasługują oni jednak na godne warunki życia i opieki, a w ostatnich latach coraz więcej mówi się włączaniu. „Inkluzja” – to teraz takie modne słowo (choć praktyka i rzeczywistość wyglądają różnie...). Ale był też taki okres, kiedy niepełnosprawność stawała się powodem do widowiska. Na przełomie XIX i XX w., głównie w Stanach Zjednoczonych bardzo popularne były tzw. „freak show”, "gabinety osobliwości". Kobieta z brodą, mężczyzna o trzech nogach, człowiek-słoń… to tylko niektóre z osobistości, które ze względu na niepełnosprawność przeszły do historii – jednak nie jako ludzie, a bardziej jako wybryki natury… Krótko