Przejdź do głównej zawartości

Polska to taka wyspa na Wiśle

Polska to wyspa na Wiśle, wyspa pomiędzy Niemcmi, a Rosją. Poczucie bezpieczeństwa tak kruche jak chwila wytchnienia między ostrzałami. Historia osobista, włsana, subiektywna nie podlega dyskusji, więc pas, stop dywagacji o sensie powstania, o historycznych decyzjach...
Polacy znów grają w piłke nożną z Niemcami. Nasi bohaterzy rozpaczliwie bronią 0:0, jak niemal za każdym razem. Idę Nowym Światem. "Jak to miejsce zmieniło się od czasów PRL. Teraz jest tu kolorowo, pełno życia" - słyszę słowa towarzysza spaceru. Faktycznie, zrobiło się kolorowo. Kolorowo brzmi w centrum Warszawy grupka irlandzkich turystów podchmielających się w Bierhalle. Kolorowo zastawione są stoły we włoskiej pizzerii, żeby kolorowi bogaci Niemcy i Amerykanie pojedli ze smakiem. Kolorytu dodaje cyganka krążąca między stolikami z małym akordeonem. Kolorowo wymalowały się polskie nastolatki. Chodzą w te i z powrotem, czekają, że ktoś bogaty je zauważy. Polska to tylko wyspa na Wiśle, chorągiewka wetknięta uporczywym wysiłkiem między ciężkie granitowe głazy. Kolorowa. Pogięła się przy wbijaniu.
Ostatni seans w Kinie Hutnik. Sala jednak pełna. Dobrze, że zdążyłem tu przyjść. Już na początku oglądania wiem, że film "Miasto 44" będzie mi się podobał, więc to nie będzie żadna recenzja. Po prostu założyłem, że poszedłbym może na jakiś film dla przeciętnych zjadaczy hamburgera i też bym się cieszył, że np. Kapitan Ameryka jest taki wspaniały i wygrywa z Niemcami na każdym froncie. A tu mam historię kontrowersyjną, ale prawdziwą, pokazaną przez pryzmat uczuć dwojga ludzi, autentyczną aż do bólu: bez bohaterszczyzny, bez heroizmu, ale z bohaterami! Tak, to jest lepsza koncepcaj kina, kultury... Nasza historia ma do opowiedzenia coś o wiele lepszego niż mitologia o tym, jak batman, superman i x-mani pokonali hitlerowców i dlatego amerykanie wygrali. Nasza nie musi tworzyć pseudo-bohaterów, musi tylko pokazać to, co jest. Właściwie nie było nazwisk. Może to i dobrze, każdy mógł się poczuć częścią zbiorowego Stefana, zbiorowej Biedronki, wejść w ulice miasta, posłuchać piosenki o chryzantemach, wystraszyć się, wpaść w gniew, przezwyciężyć nienawiść, zobaczyć własne grzechy, by mieć odpuszczone, jako i my odpuszczamy. Każdy, nawet ja, może dziś poczuć gniew na widok okrucieństwa, zadać sobie pytanie, czy jeniec zasługuje na życie, skoro swoi umierają, zadać sobie pytanie, czy można zabić poddającego się wroga, dlatego, że wrogowie mordują cywilów... W taki sposób to jest film przez duże F. Wypływamy razem z bohaterami na środek Wisły. Udało się naszy przodkom przejść przez to piekło, dzięki temu żyjemy i spotykamy się tutaj, mokrzy, zmęczeni, ranni, poszarpani życiowymi dramatami, zawstydzeni na widok kolorowego tłumu bogatych obywateli świata po obu stronach chorągiewki. Może uda nam się podać sobie ręce i chociaż nie ma dokąd z tej wyspy odpłynąć, to trzymając się za ręce, popatrzymy jeszcze przez chwilę na odbudowany most, który prowadzi z jednej strony na drugą. Polska.

P.S. 11.10.2014 długo trzeba było czekać na wygraną naszych piłkarzy z Niemcami... 2:0 po tylu rozczarowanich. Jednak się dało.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja obsługi błogosławieństwa on-line

Jeśli twój znajomy ksiądz błogosławi Ci na FB lub w sms'ie, nie wpadaj w panikę, tylko przeczytaj i zobacz instrukcję ;-) Jakiś czas temu Stolica Apostolska wypowiedziała się, że nie ma mowy o spowiadaniu przez telefon. Przez Skype pewnie też obowiązuje ta sama zasada. Tym bardziej inne sakramenty - komunia, namaszczenie, ślub... Wprawdzie w sakramentach konieczny jest żywy kontakt miedzy osobami, ale sakramentalia (np. poświęcenia i błogosławieństwa) wydają się już bardziej elastyczne...

Pragnienie

Kościoły otwarte, ale w wielu z nich nie sprawuje się w tych dniach Eucharystii z udziałem wiernych. A jeżeli nawet się sprawuje, nie może przyjść na nie więcej niż 50 osób. A nawet jak chce się iść, to i tak słyszę - "zostań w domu". Co to we mnie budzi? Czy faktyczną tęsknotę za spotkaniem, czy dyskomfort z powodu braku jakiejś aktywności, wyłamanie z jakiegoś  schematu, przyzwyczajenia? Często jest tak, że szukamy zewnętrznych znaków, szukamy Boga na zewnątrz. Bardzo dobrze, że szukamy Go w świątyni, bo tam jest u siebie, bo to Jego dom (por. Łk 1, 41-50).   Czy potrafię jednak odnaleźć przestrzeń do spotkania z Bogiem także we własnym domu? Czy potrafię swój dom uczynić Jego domem? Właśnie teraz ja i Ty mamy okazję odkryć, że moje mieszkanie, mój pokój także mogą stać się świątynią, miejscem wypełnionym obecnością Boga. A przede wszystkim – to ja jestem (mam być) świątynią dla Boga – moje serce, całe moje ciało (por. 1 Kor 3, 16-17). Kiedy Samarytanka wyrusza do

Skazani... na piękno: cz. II - MOTYL

W różnych okresach dziejów niepełnosprawność była postrzegana na różne sposoby. Czasem traktowana było jako kara za grzechy, opętanie przez złego ducha lub inne tajemnicze moce. Na osoby nią dotknięte patrzono jako na ludzi godnych politowania i dotkniętych tragedią losu (wielu ludzi myśli tak nawet w dzisiejszych czasach…). W pewnym momencie dostrzeżono, że zasługują oni jednak na godne warunki życia i opieki, a w ostatnich latach coraz więcej mówi się włączaniu. „Inkluzja” – to teraz takie modne słowo (choć praktyka i rzeczywistość wyglądają różnie...). Ale był też taki okres, kiedy niepełnosprawność stawała się powodem do widowiska. Na przełomie XIX i XX w., głównie w Stanach Zjednoczonych bardzo popularne były tzw. „freak show”, "gabinety osobliwości". Kobieta z brodą, mężczyzna o trzech nogach, człowiek-słoń… to tylko niektóre z osobistości, które ze względu na niepełnosprawność przeszły do historii – jednak nie jako ludzie, a bardziej jako wybryki natury… Krótko