Przejdź do głównej zawartości

Ekonomiczny christyle (wg ks. Orione)


Ośmiu najbogatszych ludzi świata ma razem więcej pieniędzy niż 3 miliardy 600 milionów najbiedniejszych. To jest gorsze niż terroryzm. Wobec nieprawdopodobnego dramatu tych milionów ubogich ludzi – co Zgromadzenie Księdza Orione może zrobić? „Nie jesteśmy w stanie rozwiązać problemu, ale możemy się poświęcić pracy. Jako przykład – mówi ks. Fulvio Ferrari, Ekonom Generalny księży orionistów – przychodzi mi na myśl mój ostatni pobyt w Chile. Za kaplicą w jednym z naszych dzieł jest mały cmentarz. Spoczywa tam kilku naszych współbraci. W latach pięćdziesiątych przybyło tam w sumie siedmiu włoskich misjonarzy.” Do tych siedmiu misjonarzy przyłączyło się wielu świeckich i teraz mamy w Chile cztery wielkie dzieła, każde z nich składa się z parafii, Małego Cottolengo (jak nazywają się tam ośrodki opiekuńcze dla niepełnosprawnych) oraz szkoły. To nie rozwiązało wszystkich problemów, ale na pewno życie wielu podopiecznych tych dzieł zmieniło się na lepsze, wychowało i wykształciło się kilka pokoleń, stworzyły się miejsca pracy.

„Odnowić wszystko w Chrystusie” to jest zasadniczo prawdziwa ekonomia wielkiej Rodziny Oriońskiej. Ta bardzo uniwersalna, szeroka koncepcja każe nam być nie tylko kaznodziejami, nie tylko siedzieć w kancelarii lub zakrystii. To nie jest typowe zadanie dla księdza, ale żeby prowadzić misje, trzeba stworzyć dla nich zaplecze. Dlatego kolejny Orioński Kongres Administracyjno-Ekonomiczny stwarza zakonnikom, siostrom zakonnym, świeckim współpracownikom okazję do wymiany doświadczeń, nawiązania bliższych relacji i międzynarodowej współpracy. Okazuje się, że nie bez znaczenia jest też fachowa wiedza, która pozwoli prowadzić skuteczną działalność na rzecz ubogich w zmieniającym się świecie. To, co posiadamy nie może leżeć odłogiem – musi pracować dla dobra ludzi, a największym skarbem, jaki posiadamy jest potencjał ludzi. W Chile wystarczyło siedmiu zapaleńców… Między 16, a 18 listopada br, w Montebello we Włoszech zgromadziło się ponad sześćdziesiąt!

Papież Franciszek – wyjaśnia ks. Tarcisio Vieira, Dyrektor Generalny księży orionistów – prosi nas o nową mentalność, która mogłaby pokonać przepaść między dobrem wspólnym, a ekonomią. Ojciec Święty daje tu trzy wskazówki: odbudowanie prymatu polityki nad ekonomią i finansami, reforma finansów według norm etycznych, ekologiczna działalność ekonomiczna jako przeciwieństwo chciwego i pozbawionego hamulców konsumizmu.”  

„Ubodzy są naszymi Panami”, jak mówił ks. Orione - to ze względu na nich podejmujemy nasze wysiłki. Pieniądze zebrane dla ubogich mają trafiać do ubogich – więc jak utrzymać same instytucje, fundacje, pracowników, koszty działalności? Social business, dzisiaj koncepcja coraz modniejsza wśród odpowiedzialnych przedsiębiorców, w naszym, kościelnym wydaniu, jest inwestycją dostarczającą dochody na działalność charytatywną. Nasz ośrodek w Brańszczyku stanowi tu ilustrację. By utrzymywać tych mieszkańców Domu Emeryta, którzy nie są w stanie płacić rynkowych stawek za opiekę i utrzymanie, powstał w tym samym miejscu Dom Rekolekcyjny, który przynosi zyski. W ten sposób wszyscy uczestnicy rekolekcje stają się automatycznie darczyńcami, którzy wspierają naszych podopiecznych. Dzisiejsi ekonomiści przyznają rację takiej koncepcji działalności charytatywnej, a przecież kiedyś fundacje na rzecz ubogich opierały się na podarowaniu dochodów z ziemi lub przedsięwzięcia. Dziś ta koncepcja wraca. Przykładem historycznym takiej działalności był majątek w Łaźniewie jako zaplecze finansowe dla Zakładu Wychowawczego w Warszawie na Barskiej, gdzie ks. Franciszek Toporski gromadził, wychowywał i uczył warszawskie sieroty i dzieci z ubogich rodzin. Wychowankowie sami wykonywali część pracy – zaczynając od uprawy, przez wytwarzanie produktów (pieczywo) oraz sprzedaż. Tak rozwiązywało się zagadnienie ekonomiczne ale jednocześnie było to częścią samego wychowywania!

Social business wymaga od nas też, żeby oriońska ekonomia była konkretnie związana z rzeczywistością, a nie obrotem wirtualnymi walorami. Światowy zysk z czterech dni spekulacji giełdowych i bankowych daje dzisiaj większe przychody niż miesiąc całej światowej produkcji. Jako zakonnicy nie możemy brać udziału w dalszym rozdmuchiwaniu finansowej bańki, bo ta w końcu pęknie, a wraz z nią pękłoby życie naszych podopiecznych. Dobrym przykładem ekonomii realnej jest mikroekonomia – jakie znaczenia ma jedna kura kupiona dla misji w Afryce? To jeden nakarmiony człowiek. A sto kur? Stosunkowo niewielki wydatek, ale stabilnie karmi całą misję, sam się utrzymuje i przynosi rezultaty przez lata. Takie projekty rozwijane przez nasze fundacje dają ludziom nadzieję i perspektywę na przyszłość. Może dzięki temu skończą szkoły, stworzą własne przedsiębiorstwa, zajmą się budowaniem swojej przyszłości zamiast żywić nienawiść i planować wojnę z bogatymi egoistami z zachodu?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja obsługi błogosławieństwa on-line

Jeśli twój znajomy ksiądz błogosławi Ci na FB lub w sms'ie, nie wpadaj w panikę, tylko przeczytaj i zobacz instrukcję ;-) Jakiś czas temu Stolica Apostolska wypowiedziała się, że nie ma mowy o spowiadaniu przez telefon. Przez Skype pewnie też obowiązuje ta sama zasada. Tym bardziej inne sakramenty - komunia, namaszczenie, ślub... Wprawdzie w sakramentach konieczny jest żywy kontakt miedzy osobami, ale sakramentalia (np. poświęcenia i błogosławieństwa) wydają się już bardziej elastyczne...

Pragnienie

Kościoły otwarte, ale w wielu z nich nie sprawuje się w tych dniach Eucharystii z udziałem wiernych. A jeżeli nawet się sprawuje, nie może przyjść na nie więcej niż 50 osób. A nawet jak chce się iść, to i tak słyszę - "zostań w domu". Co to we mnie budzi? Czy faktyczną tęsknotę za spotkaniem, czy dyskomfort z powodu braku jakiejś aktywności, wyłamanie z jakiegoś  schematu, przyzwyczajenia? Często jest tak, że szukamy zewnętrznych znaków, szukamy Boga na zewnątrz. Bardzo dobrze, że szukamy Go w świątyni, bo tam jest u siebie, bo to Jego dom (por. Łk 1, 41-50).   Czy potrafię jednak odnaleźć przestrzeń do spotkania z Bogiem także we własnym domu? Czy potrafię swój dom uczynić Jego domem? Właśnie teraz ja i Ty mamy okazję odkryć, że moje mieszkanie, mój pokój także mogą stać się świątynią, miejscem wypełnionym obecnością Boga. A przede wszystkim – to ja jestem (mam być) świątynią dla Boga – moje serce, całe moje ciało (por. 1 Kor 3, 16-17). Kiedy Samarytanka wyrusza do

Skazani... na piękno: cz. II - MOTYL

W różnych okresach dziejów niepełnosprawność była postrzegana na różne sposoby. Czasem traktowana było jako kara za grzechy, opętanie przez złego ducha lub inne tajemnicze moce. Na osoby nią dotknięte patrzono jako na ludzi godnych politowania i dotkniętych tragedią losu (wielu ludzi myśli tak nawet w dzisiejszych czasach…). W pewnym momencie dostrzeżono, że zasługują oni jednak na godne warunki życia i opieki, a w ostatnich latach coraz więcej mówi się włączaniu. „Inkluzja” – to teraz takie modne słowo (choć praktyka i rzeczywistość wyglądają różnie...). Ale był też taki okres, kiedy niepełnosprawność stawała się powodem do widowiska. Na przełomie XIX i XX w., głównie w Stanach Zjednoczonych bardzo popularne były tzw. „freak show”, "gabinety osobliwości". Kobieta z brodą, mężczyzna o trzech nogach, człowiek-słoń… to tylko niektóre z osobistości, które ze względu na niepełnosprawność przeszły do historii – jednak nie jako ludzie, a bardziej jako wybryki natury… Krótko