Kochające dzieci dają najlepsze świadectwo
o kochającym ojcu. I nie ma znaczenia, czy jest to ojciec rodziny czy zgromadzenia.
Nas w Neapolu na lotnisku przywitali Gino i Angelo. Dzisiaj już ponad 60-letnie
dzieci Zgromadzania Księdza Orione. Kiedy w dzieciństwie zachorowali na polio,
opiekę nad nimi roztoczył Ksiądz Orionie ze swoimi współpracownikami. Poczuli
się wówczas kochani i wartościowi. Dzisiaj - już po przejściu swojej zawodowej
drogi w różnych międzynarodowych korporacjach – pracują jak sami mówią - dla Księdza
Orione. Gino jako Dyrektor ds. personalnych, Angelo jako Dyrektor ds. Administracyjnych
w Centrum ks. Orione w Neapolu. Starają się oddać to, co otrzymali.
Świadectwo dzieci o ojcu nas
ujęło. Naturalne, spontaniczne, prawdziwe. Wystarczyło. Już na samym początku poczuliśmy
się jak w rodzinie. Rodzinie Księdza Orione. Zmęczenie podróżą minęło. Odczuliśmy
świeżość i radość. Uświadomiłem sobie, że one zawsze pojawiają się, kiedy doświadczam
autentycznego świadectwa. Poczuliśmy zapach charyzmatu Księdza Orione. Wtedy także
dotarło do mnie, że najważniejszy komunikat, po jaki przyjechałem – bo przecież
przyjechaliśmy na orońskie warsztaty z komunikacji – właśnie do mnie dotarł. Ksiądz
Orione żyje. Rodzina orońska żyje. Jezus żyje!
Po tym było już tylko głębiej i
mocniej. W Domu Księdza Orione w Ercolano, w którym przebywa ponad 60 podopiecznych,
opowiedziano nam wyjątkową historię niepełnosprawnego podopiecznego. Nie słyszał
i nie mówił. Ze światem komunikował się za pomocą alfabetu Bissa. Był szczególnie
wrażliwy. W alfabecie tym pisał poezję. Niedawno zmarł. Dzisiaj dla uczczenia jego
pamięci odbywają się właśnie jego imienia konkursy poezji osób niepełnosprawnych
psychicznie. Pisał o nadziei, słońcu, świetle, Bogu. Jasność. Zero ciemności. I
ta naturalna i święta fascynacja zarówno wychowawców, jak i podopiecznych jego osobą.
Wobec tego nie można przejść obojętnie. To zostaje. Zapach Księdza Orione czuć
było w powietrzu.
Kolejny dzień to spotkania z dziennikarzami.
Były dziennikarz La repubblica, a obecnie watykanista Orazio la Rocca opowiedział
o swojej najnowszej książce, a w niej o 71 dniach, które zmieniły bieg historii
od momentu śmierci Pawła VI. W ciągu 71 dni Kościół miał trzech papieży. Paweł VI,
Jan Paweł I i Jan Paweł II. Tutaj w jakimś sensie rozstrzygnęły się losy
Kościoła przed trzecim tysiącleciem chrześcijaństwa. W tych dniach Duch Święty
miał szczególnie dużo pracy. I znów świadectwo. Orazio przywołała historię
swojego brata, który odszedł nagle. Wspominał, że rozmawiał z nim przez
telefon. Po chwili był kolejny, że brat nie żyje. Rzeczy dzieją się nagle. Są wyjątkowe
sekundy, mikroodcinki czasu, szczególnie brzemienne w wydarzenia. Te 71 dni takie
były i ta chwila śmierci brata też.
I wreszcie spotkania z redaktor
naczelną Il Mattino. Tym razem o wolności słowa, roli mafii na południu Włoch
oraz m. in Giancarlo Siani, dziennikarzu, którego w wieku 23 lat w Neapolu
zamordowała Camorra. Prawda ma swoją cenę. W tym przypadku była to cena życia.
A po spotkaniu rekonesans po
domu. I te oczy dziennikarzy. Szklące się. Zogniskowane na świadectwie
autentycznej miłości wychowawców do podopiecznych. Dziennikarze wyszli z domu
inni. Odebrali komunikat: miłość dzieje się naprawdę, jest zwykła, codzienna.
Żyje nią rodzina oriońska w Ercolano pod Wezuwiuszem.
Warsztaty z komunikacji za nami.
Zrozumiałem, że jedyną rzeczą,
jaką warto naprawdę komunikować, jest miłość. Bezinteresowna, codzienna,
zwykła. W słowie, uśmiechu, geście, w czułości i bliskości i że my jesteśmy komunikatem
Boga do innych a oni do nas.
PS. Pisałem w liczbie mnogiej –
niekiedy – bo byłem tam z Pauliną, Marzeną, Benią i ks. Łukaszem J Dziękuję im za to.
Komentarze
Prześlij komentarz