Lecz biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiego rodzaju jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą. Tymczasem to należało czynić, i tamtego nie opuszczać. Biada wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i pozdrowienia na rynku. Biada wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą». Wtedy odezwał się do Niego jeden z uczonych w Prawie: «Nauczycielu, tymi słowami nam też ubliżasz». On odparł: «I wam, uczonym w Prawie, biada! Bo wkładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie».
Czasem boję się,
Maryjo, że i nad moim sercem Twój Syn powie „biada!”. Ale jesteś tak blisko
mnie i uczysz, że miłością zwyciężę każdy lęk, niepewność, strach. Miłością,
która źródło ma w Bogu. Nie chcę pomijać sprawiedliwości i miłości Twojego Syna
– chcę nią żyć. Nie chcę osądzać – chcę modlić się za tych, którzy błądzą. Ale
takie to trudne, Matko. Trudne, bo moje serce boi się bólu miłości; boi się
trudu zapominania o sobie, a pamiętania o drugim. Patrzę w Twoje oczy, pełne
ciepła i wzruszenia dla mojego trudu chodzenia za Bogiem, i wierzę, że znów
znajdę siłę, by skłonić serce do kochania. Bądź mi tylko, Matko, Przewodniczką
i Nauczycielką. Pozwól schronić się w ramiona Twoje; chować w sercu tęsknotę za
Twoją bliskością zamkniętą w różańcowych paciorkach. Wyproś u Syna, Matko, bym
nigdy nie osądzał nikogo pochopnie, ale modlił się za każdego, kto rani moje
serce. Naucz mnie kochać, Matko.
ks. Marek Chrzanowski fDP
rozważania pochodzą z książki "Kawa z niebem"
Komentarze
Prześlij komentarz