Kiedy Jezus przyszedł do Nazaretu, przemówił do ludu w synagodze: "Dziś spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście". A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym łaski słowom, które płynęły z ust Jego. I mówili: "Czy nie jest to syn Józefa?" Wtedy rzekł do nich: "Z pewnością powiecie Mi to przysłowie: Lekarzu, ulecz samego siebie; dokonajże i tu, w swojej ojczyźnie, tego, co wydarzyło się, jak słyszeliśmy, w Kafarnaum". I dodał: "Zaprawdę, powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Naprawdę, mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman". Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwawszy się z miejsc, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na urwisko góry, na której zbudowane było ich miasto, aby Go strącić. On jednak, przeszedłszy pośród nich, oddalił się.
Łk 4, 21-30
W Tobie są wszystkie
moje marzenia
i pełnia miłości
z której czerpię
każdego dnia
Ty zakrywasz
me noce
mój grzech
płaszczem łaski
światłem prawdy
rozjaśniasz mrok
Miłości żywej, miłości wielkiej, miłości na zawsze pragnę i taką miłością chcę żyć. Miłością do Ciebie, Chrystusie, który dzisiaj w swojej Ewangelii pokazujesz, że w swoim rodzinnym mieście nie byłeś mile widziany. A przecież Ty najpełniej i najprawdziwiej żyłeś miłością – Twoja miłość cierpliwa jest i łaskawa, i gniewem się nie unosi, nawet jeżeli inni chcą strącić Ciebie z góry. Nie pamiętałeś im tego zła, które chcieli Ci wyrządzić; przeszedłeś pośród nich bez słowa skargi czy wyrzutu. Chcę dziś, u Twojego tronu, uczyć się Twojej prawdziwej miłości, która obok wiary i nadziei w Twoim życiu doskonale się wyraża. Chcę otwierać swoje serce na Twoją miłość, która nigdy nie przemija i wszystko przetrzyma. Pragnę, byś Ty był moją ucieczką w chwilach, gdy tak mało miłości we mnie. Chcę, byś był dla mnie skałą schronienia i zamkiem warownym, gdy życie zaczyna doskwierać i nie widzę dla siebie żadnej nadziei. Proszę Ciebie, Jezu, o wiarę i miłość, jaką miała wdowa z dzisiejszej Ewangelii, bym zawsze wierzył Twojemu Słowu – szczególnie w czasie próby i zmagania ze sobą. Spraw, Jezu, bym się w Twoją miłość przyoblekł, bym całkowicie w niej się zanurzył, bym już niczego więcej nie pragnął. Nie mogę i nie umiem żyć bez miłości. Jeśli nie objawi mi się Twoja miłość, jeśli się z nią nie spotkam, jeśli mnie nie dotknie, a ja nie uczynię jej swoją na tyle, na ile otwarte będzie moje serce, by żywo w niej uczestniczyć, wtedy nie będę umiał zrozumieć siebie samego, a moje życie będzie pozbawione jakiegokolwiek sensu. Dlatego proszę z głębi serca – o Miłości, pozostań ze mną na zawsze. Rozoraj moje serce i pozwól mu trwać przy Twoim miłosiernym Sercu.
ks. Marek Chrzanowski FDP
rozważania pochodzą z książki "Kawa z niebem"
Komentarze
Prześlij komentarz