Przejdź do głównej zawartości

Skazani... na piękno: cz. I - LARWA



Larwa poczwarna
Larwa poczwarna
Larwa taka brzydka
Skąd ma wiedzieć, że rosną jej skrzydła?

Życie larwy nie jest ani proste, ani piękne, ani porywająco interesujące. Codzienność upływa w monotonii odżywiania się i przemieszczania to tu, to tam. Raczej nikt się nią nie zachwyca ani jej nie podziwia. Przecież to takie „paskudztwo”. Wydawać by się mogło, że to życie nie mające właściwie żadnego celu ani większego sensu...
Kiedy przychodzi czas jej zamknięcia w kokonie – czy zdaje sobie sprawę z tego, co się tam wydarzy? Czy zdaje sobie sprawę, w co się zamieni i jak bardzo zmieni się jej sposób życia? Czy wie, że niedługo będzie mogła spojrzeć na świat z zupełnie innej perspektywy?
W monotonię jej życia przełamuje moment rozpoczęcia budowania kokonu, w którym sama siebie uwięzi. Zamknięta w nim cierpi, żeby się przeobrazić. Kiedy coś nagle zaczyna z ciała wyrastać, a coś innego zanika - to przecież nie może wydarzyć się bez bólu! „Ciemnieje niebo w oczach larwy” - Na ile ona wie, po co to wszystko?

Nasze życie czasem może wyglądać podobnie. Może jesteś osobą z niepełnosprawnością i każdego dnia napotykasz spojrzenia wydające się mówić: „ty larwo poczwarna”. A może jesteś inteligentnym, wysportowanym i całkiem przystojnym mężczyzną, zadbaną businesswoman albo młodym człowiekiem zaczynającym dorosłe życie i snującym plany na przyszłość, ale nosisz w sobie coś, czego nie akceptujesz – i każdego dnia patrząc w lustro myślisz o samym sobie – „ty larwo poczwarna”… Może cierpisz jakieś ogromne męki – fizyczne poprzez chorobę, psychiczne – np. przez depresję, albo duchowe, przeżywając głęboki kryzys wiary. I może czujesz bezsens życia w kokonie, czekasz tylko, aż przyjdzie koniec. Aż się skończy ta choroba, stan depresyjny, aż się skończy ta duchowa ciemność, aż się skończą wszystkie twoje cierpienia i niewygody losu.
Ale czy wiesz, że właśnie w tym bólu może zrodzić się nowe życie? Że ten ból może stać się przepustką do piękna? Czy pamiętasz o tym, że larwa to nie ostatnie stadium rozwoju?!

Życie rodzi się w bólu. Nie ma porodu, który by nie bolał i nie ma ludzkiego życia, które nie zaczynałoby się od około dziewięciu miesięcy spędzonych w mroku i bardzo ograniczonej przestrzeni (jak w kokonie!). Taki mały zarodek na początku swojego istnienia może bardziej przypomina właśnie larwę niż człowieka (choć od pierwszej sekundy jest już człowiekiem!). Ale w tym swoim "kokonie" się przeobraża, aby móc rozpocząć niedługo jakąś nową formę istnienia. Dziecko w łonie matki nie wie, że może być jakieś życie „po drugiej stronie”, poza „kokonem”.  Tak jak larwa, która jeszcze nie ma pojęcia o tym, jak to jest być motylem. Każde z nich przechodzi przez swój poród – który może wydaje się końcem, a okazuje początkiem drogi przez piękno. 

W naszych różnych cierpieniach też przechodzimy przez takie „porody”. Czujemy się czasem jak w kokonach, osaczeni przez niepełnosprawność, poruszający się na wózka albo w mroku niewidzenia, przykuci do łóżka przez nowotwór lub inną chorobę, zamknięci w kokonie czterech ścian przez starość, samotność i brak opieki. Ktoś inny cierpi w kokonie depresji, a jeszcze ktoś w kokonie duchowego kryzysu, który wydaje się nie mieć końca, który jest tylko ciemnością.
Czasem jednak ogranicza nas kokon tego, co myślimy sami o sobie, nie mając pojęcia o tym, jak bardzo inne i o ile piękniejsze życie stoi przed nami otworem, jeśli się z tego kokonu wydostaniemy.

Kiedy mam już dosyć, gdy czuję, że nie uniosę, nie zawsze jest łatwo zwracać się do Boga i myśleć „wszystko będzie dobrze”. Bo kiedy naprawdę nie widać świata poza kokonem, trudno uwierzyć, że on tam jest – i że tam, na zewnątrz, może być lepiej.

Ale jednak… jest nadzieja. Larwa wydostaje się z kokonu. Człowiek się rodzi, i choć na początku tylko płacze, już niedługo zacznie się śmiać. Pierwszy trzepot skrzydeł. Pierwszy głęboki oddech. NOWE ŻYCIE.

A motyl tak się bał śmierci larwy...

Larwa to nie ostatnie stadium. To nie koniec, ale początek. Larwa musi „umrzeć”, by móc stać się czymś nowym.
Może wydaje się jej, że jest SKAZANA na śmierć, że nie ma już nic dalej. A jednak... przed nią jest PIĘKNO nowego życia...

Cdn.!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja obsługi błogosławieństwa on-line

Jeśli twój znajomy ksiądz błogosławi Ci na FB lub w sms'ie, nie wpadaj w panikę, tylko przeczytaj i zobacz instrukcję ;-) Jakiś czas temu Stolica Apostolska wypowiedziała się, że nie ma mowy o spowiadaniu przez telefon. Przez Skype pewnie też obowiązuje ta sama zasada. Tym bardziej inne sakramenty - komunia, namaszczenie, ślub... Wprawdzie w sakramentach konieczny jest żywy kontakt miedzy osobami, ale sakramentalia (np. poświęcenia i błogosławieństwa) wydają się już bardziej elastyczne...

Pragnienie

Kościoły otwarte, ale w wielu z nich nie sprawuje się w tych dniach Eucharystii z udziałem wiernych. A jeżeli nawet się sprawuje, nie może przyjść na nie więcej niż 50 osób. A nawet jak chce się iść, to i tak słyszę - "zostań w domu". Co to we mnie budzi? Czy faktyczną tęsknotę za spotkaniem, czy dyskomfort z powodu braku jakiejś aktywności, wyłamanie z jakiegoś  schematu, przyzwyczajenia? Często jest tak, że szukamy zewnętrznych znaków, szukamy Boga na zewnątrz. Bardzo dobrze, że szukamy Go w świątyni, bo tam jest u siebie, bo to Jego dom (por. Łk 1, 41-50).   Czy potrafię jednak odnaleźć przestrzeń do spotkania z Bogiem także we własnym domu? Czy potrafię swój dom uczynić Jego domem? Właśnie teraz ja i Ty mamy okazję odkryć, że moje mieszkanie, mój pokój także mogą stać się świątynią, miejscem wypełnionym obecnością Boga. A przede wszystkim – to ja jestem (mam być) świątynią dla Boga – moje serce, całe moje ciało (por. 1 Kor 3, 16-17). Kiedy Samarytanka wyrusza do

Skazani... na piękno: cz. II - MOTYL

W różnych okresach dziejów niepełnosprawność była postrzegana na różne sposoby. Czasem traktowana było jako kara za grzechy, opętanie przez złego ducha lub inne tajemnicze moce. Na osoby nią dotknięte patrzono jako na ludzi godnych politowania i dotkniętych tragedią losu (wielu ludzi myśli tak nawet w dzisiejszych czasach…). W pewnym momencie dostrzeżono, że zasługują oni jednak na godne warunki życia i opieki, a w ostatnich latach coraz więcej mówi się włączaniu. „Inkluzja” – to teraz takie modne słowo (choć praktyka i rzeczywistość wyglądają różnie...). Ale był też taki okres, kiedy niepełnosprawność stawała się powodem do widowiska. Na przełomie XIX i XX w., głównie w Stanach Zjednoczonych bardzo popularne były tzw. „freak show”, "gabinety osobliwości". Kobieta z brodą, mężczyzna o trzech nogach, człowiek-słoń… to tylko niektóre z osobistości, które ze względu na niepełnosprawność przeszły do historii – jednak nie jako ludzie, a bardziej jako wybryki natury… Krótko