Przejdź do głównej zawartości

Deo gratias!

"Wtedy, kiedykolwiek jest jakiś brak, potrzeba jest miłości miłosiernej, potrzeba jest wyobraźni miłosierdzia. Kiedy kocham drugiego, kiedy on nie jest mi w stanie odwzajemnić, kiedy jestem z nim, mimo że nie kocha mnie tak, jakbym tego potrzebował (...) potrzeba jest miłości miłosiernej, która kocha pomimo wszystko. (...) Popychajmy siebie do gestów miłości, której tak bardzo przecież potrzebujemy." 

Usłyszałam te słowa, z ust o. Roberta, podczas mojej własnej Mszy ślubnej. 
Mszy, która zapoczątkowała nowe - a jednocześnie kontynuowała "stare" - życie. 

fot. Kam Video - Aś Jarosz

Kiedykolwiek jest jakiś brak...

Jeśli mąż nie pozmywa naczyń (a prosiłam go już kolejny raz...).
Jeśli ja, zaaferowana książką, zapomnę wstawić obiad...
Jeśli modlitwa wieczorna nie będzie taka, jak byśmy chcieli, żeby była...
Jeśli nie mam wystarczająco siły, aby wstać z łóżka.
Jeśli on...
Jeśli ja...

Potrzeba jest wyobraźni miłosierdzia. Potrzeba jest miłości miłosiernej.

Miłości, która jest darmowa. Która na nic zasłużyć sobie nie może. Niczego wysłużyć również nie.
Ona się po prostu dzieje

fot. Piotr Zarzycki

Marlena i Kuba. Nasi świadkowie.
Marlenka, na naszym ślubie, była pierwszy raz w kościele. Strasznie się stresowała. "A co, jeśli stanę nie wtedy, kiedy trzeba?". "A co, jeśli wszyscy uklękną, a ja nie?", "A co...?". 
Mówiłam jej, żeby się nie martwiła - w końcu Pan Bóg patrzy na serce, postawa ciała jest tutaj dodatkiem. 

I Jakub. 
Osoba z niepełnosprawnością, dziecięce porażenie mózgowe - efekt wcześniactwa i niedotlenienia okołoporodowego. Kuba nie chodzi, nie mówi, nie rusza ręką ani nogą... właściwie we wszystkim trzeba mu pomóc.
Ale to inteligentny, wrażliwy facet. Razem z rodzicami wiele podróżował. Nałogowo słucha audiobooków. Można z nim porozmawiać na wiele różnych tematów - przez książkę do komunikacji, ale również... cyberoko.

Właśnie, cyberoko. W skrócie: komputer do mrugania oczami.
Cud-owni ludzie, cud-owne rzeczy! 

Słowo ciałem się staje. Raz powiedziane, musi stać się naszym udziałem. 
Gdy dowiedzieliśmy się, że Kuba mógłby korzystać z tego sprzętu (i ile on kosztuje...), powiedziałam do taty Kuby: "Panie Pawle, nie martw się, my się postaramy zdobyć te pieniądze". Wtedy nawet nie wiedziałam jak :)
Kilka dni później ruszyła lawina...
Zrzutka internetowa, 23 500 tysiąca złotych, prawie 400 osób. 
Wiele rozmów prywatnych, sporo słów wsparcia, masa przesłanych do Kuby kartek. Łzy wzruszenia. Miłość się, po prostu, dzieje, a ludzie są naprawdę dobrzy!

fot. Paweł Gąsiewicz - tata Kuby

Nasi świadkowie, którzy pokazali mi, że miłość chce dobra dla drugiego - za cenę wszystkiego.

Kocham = troszczę się, aby ta miłość nie wypłowiała, nie zbladła, nie skurczyła się.
Kocham = robię wszystko, co mogę zrobić, w trosce o drugiego.
Kocham = więc JESTEM.

Ludzie nie są mi w stanie często nic więcej dać niż samą swoją Obecność. Bo czego mogłabym chcieć od Kuby? Żeby 'roznosił wódkę' - jak to świadkowie mają w zwyczaju? Żeby pilnował kwiatów? Żeby niósł obrączki? 
Tylko i aż OBECNOŚĆ.
To wszystko, to tak wiele!

Kuba odciskiem swojego palca potwierdził: Chcę, aby ci ludzie byli z sobą do końca życia. Chcę, żeby się dla siebie spalali. Chcę, żeby miłość była dla nich cierpliwa, łaskawa, ... chcę im towarzyszyć i wspierać ich, jak tylko będę mógł!

I gdy składał nam życzenia, w książce do komunikacji, pokazał tylko jedno słowo: MIŁOŚĆ.

On wie, że to wystarczy, żeby uczynić człowieka szczęśliwym.
On wie, że nic lepszego nie mogło nas spotkać.
On wie, że bez niej nie można żyć!

On jej do-świadczył, więc może teraz przed wszystkimi za-świadczyć! 

fot. Agata Rossa

Deo gratias! - wygrawerowaliśmy sobie na obrączkach. 
Deo gratias - za wszystko, co dla nas czyni.
Deo gratias! - za miłość, którą nam daje - za darmo!
Deo gratias! - za wszystko...!
Bogu niech będą dzięki!

"Popychajmy siebie do gestów miłości, której tak bardzo przecież potrzebujemy!"
Tylko tyle. I aż tyle.

Czy może być coś, co nas bardziej uszczęśliwi?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja obsługi błogosławieństwa on-line

Jeśli twój znajomy ksiądz błogosławi Ci na FB lub w sms'ie, nie wpadaj w panikę, tylko przeczytaj i zobacz instrukcję ;-) Jakiś czas temu Stolica Apostolska wypowiedziała się, że nie ma mowy o spowiadaniu przez telefon. Przez Skype pewnie też obowiązuje ta sama zasada. Tym bardziej inne sakramenty - komunia, namaszczenie, ślub... Wprawdzie w sakramentach konieczny jest żywy kontakt miedzy osobami, ale sakramentalia (np. poświęcenia i błogosławieństwa) wydają się już bardziej elastyczne...

Pragnienie

Kościoły otwarte, ale w wielu z nich nie sprawuje się w tych dniach Eucharystii z udziałem wiernych. A jeżeli nawet się sprawuje, nie może przyjść na nie więcej niż 50 osób. A nawet jak chce się iść, to i tak słyszę - "zostań w domu". Co to we mnie budzi? Czy faktyczną tęsknotę za spotkaniem, czy dyskomfort z powodu braku jakiejś aktywności, wyłamanie z jakiegoś  schematu, przyzwyczajenia? Często jest tak, że szukamy zewnętrznych znaków, szukamy Boga na zewnątrz. Bardzo dobrze, że szukamy Go w świątyni, bo tam jest u siebie, bo to Jego dom (por. Łk 1, 41-50).   Czy potrafię jednak odnaleźć przestrzeń do spotkania z Bogiem także we własnym domu? Czy potrafię swój dom uczynić Jego domem? Właśnie teraz ja i Ty mamy okazję odkryć, że moje mieszkanie, mój pokój także mogą stać się świątynią, miejscem wypełnionym obecnością Boga. A przede wszystkim – to ja jestem (mam być) świątynią dla Boga – moje serce, całe moje ciało (por. 1 Kor 3, 16-17). Kiedy Samarytanka wyrusza do

Skazani... na piękno: cz. II - MOTYL

W różnych okresach dziejów niepełnosprawność była postrzegana na różne sposoby. Czasem traktowana było jako kara za grzechy, opętanie przez złego ducha lub inne tajemnicze moce. Na osoby nią dotknięte patrzono jako na ludzi godnych politowania i dotkniętych tragedią losu (wielu ludzi myśli tak nawet w dzisiejszych czasach…). W pewnym momencie dostrzeżono, że zasługują oni jednak na godne warunki życia i opieki, a w ostatnich latach coraz więcej mówi się włączaniu. „Inkluzja” – to teraz takie modne słowo (choć praktyka i rzeczywistość wyglądają różnie...). Ale był też taki okres, kiedy niepełnosprawność stawała się powodem do widowiska. Na przełomie XIX i XX w., głównie w Stanach Zjednoczonych bardzo popularne były tzw. „freak show”, "gabinety osobliwości". Kobieta z brodą, mężczyzna o trzech nogach, człowiek-słoń… to tylko niektóre z osobistości, które ze względu na niepełnosprawność przeszły do historii – jednak nie jako ludzie, a bardziej jako wybryki natury… Krótko