Przejdź do głównej zawartości

Bóg - Matką? - o miłosierdziu słów kilka


Dopiero co obchodziliśmy Święto Bożego Miłosierdzia. Obecnie przeżywamy Tydzień Miłosierdzia. Wszyscy znamy obraz Jezusa Miłosiernego... ale co to właściwie jest Miłosierdzie?

W języku polskim słowo „miłosierdzie” kojarzy się z sercem. Wsierdzie, nasierdzie, osierdzie – to medyczne terminy określające jego części. Pismo Święte natomiast, kiedy mówi o miłosierdziu Boga,  (a mówi niemało, już od początku Starego Testamentu!) używa kilku określeń, wśród których często (szczególnie w kontekście odpuszczenia grzechów), pojawia się hebrajskie słowo rachamim. Samo słowo racham - oznacza "poruszenie spowodowane miłością", a pokrewny do niego jest rzeczownik rechem, oznaczający... łono matki, macicę.
Przypadek? Nie sądzę.

Możemy się zastanawiać, czy mówiąc o miłosierdziu, bardziej poprawne jest kojarzenie go z sercem, czy z łonem. Otóż okazuje się, że oba określenia razem ukazują pełnię tego, czym Miłosierdzie jest, pełniej określają to, Kim jest Bóg Miłosierny. 

Z serca Jezusa na Krzyżu wypłynęła krewi i woda. Dwa promienie na obrazie Jezusa Miłosiernego są właśnie tego symbolem. A co wypływa z łona kobiety (macicy), gdy rodzi dziecko? Otóż… krew i woda. Najpierw wypływają wody płodowe, które przez dziewięć miesięcy były środowiskiem dojrzewającego nowego Życia. A potem, gdy na świecie już pojawia się Dziecko, wraz z łożyskiem pojawia się krew. Noworodek nie przychodzi na świat czyściutki i pachnący, ale przed podaniem go matce, trzeba obmyć go z krwi...

Cóż za niezwykła prawda! Serce Jezusa Ukrzyżowanego, Serca Jezusa Miłosiernego, jest niczym łono rodzącej kobiety! Jest łonem Matki, z którego właśnie wydobywa się nowe Życie! Miłosierdzie jest „miejscem” rodzenia człowieka! Miłosierdzie w sakramencie pokuty, miłosierdzie, które pozwala się nawrócić, na nowo rodzi człowieka do Życia! 

W tym kontekście, jak bardzo przemawiające są słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego." (J 3, 3). To nie przypadek, że słyszymy te Słowa w Tygodniu Miłosierdzia! I jak dotyka dziś pytanie Nikodema:  "Jakże może się człowiek narodzić, będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się?" (J 3, 4b). Miłosierdzie Boga pozwala nam otrzymać nowe życie, „w Duchu i prawdzie”. Spotkanie z Miłosiernym prowadzi nas z powrotem do Bożego łona, z którego możemy wyjść na nowo, przemienieni. 

Bóg - nie tylko Ojciec, ale także Matka - ma nas w Swoim łonie - w miejscu bezpieczeństwa, ciepła, w miejscu, które nas karmi, w którym możemy dojrzewać.

Tak wiele jest w Piśmie Świętym fragmentów mówiących o matczynej miłości Boga. U Izajasza czytamy: "Czy może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A gdyby nawet ona zapomniała, Ja nie zapomnę o Tobie" (Iz 49, 15). U Ozeasza: "Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go" (Oz 11, 4). A w Psalmie 131: "Panie, (...) jak niemowlę u swej matki, jak niemowlę - tak we mnie jest moja dusza." (Ps 131, 2b).

Dla mnie poruszający jest też fragment z Księgi Ezechiela - "w dniu twego przyjścia na świat nie odcięto ci pępowiny, nie obmyto cię w wodzie, aby cię oczyścić; nie natarto cię solą i w pieluszki cię nie owinięto. Żadne oko nie okazało współczucia, aby spełnić względem ciebie jedną z tych posług przez litość do ciebie. W dniu twego urodzenia wyrzucono cię na puste pole - przez niechęć do ciebie. Oto ja przechodziłem obok ciebie i ujrzałem cię, jak szamotałaś się we krwi. Rzekłem do ciebie, gdy byłaś we krwi: Żyj, rośnij!" (Ez 16, 4-7a). Bóg-Miłosierdzie - nie tylko daje życie, ale je odnawia, nawet tego, kto już raz został zrodzony, Bóg rodzi na nowo! Ciągle na nowo tchnie w nozdrza człowieka tchnienie Życia! 

Tak jak matka zawsze będzie kochać swoje dziecko, nawet jeśli stanie się alkoholikiem albo zbrodniarzem, choćby wszyscy to dziecko odrzucali - miłość matki będzie od tego większa. I choćby ojciec chciał to dziecko ukarać, wymierzyć mu sprawiedliwość - matka stanie w jego obronie. Czyż nie tak samo jest z Bogiem? Jego ojcowska sprawiedliwość musi ustąpić matczynemu miłosierdziu!

Bóg Miłosierny jest tym, który jak Matka rodzi nowe Życie, na nowo rodzi mnie i Ciebie. Tak jak z boku Adama powstała Ewa, tak z przebitego na Krzyżu boku Chrystusa - z tego Bożego łona – rodzę się ja i Ty. I z Serca Jezusa Miłosiernego - rodzę się ja i Ty.

Bóg nie jest tylko sprawiedliwym Ojcem. Bóg jest także opiekuńczą, miłosierną Matką. 
Bóg jest Tym, który daje Życie!





Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja obsługi błogosławieństwa on-line

Jeśli twój znajomy ksiądz błogosławi Ci na FB lub w sms'ie, nie wpadaj w panikę, tylko przeczytaj i zobacz instrukcję ;-) Jakiś czas temu Stolica Apostolska wypowiedziała się, że nie ma mowy o spowiadaniu przez telefon. Przez Skype pewnie też obowiązuje ta sama zasada. Tym bardziej inne sakramenty - komunia, namaszczenie, ślub... Wprawdzie w sakramentach konieczny jest żywy kontakt miedzy osobami, ale sakramentalia (np. poświęcenia i błogosławieństwa) wydają się już bardziej elastyczne...

Pragnienie

Kościoły otwarte, ale w wielu z nich nie sprawuje się w tych dniach Eucharystii z udziałem wiernych. A jeżeli nawet się sprawuje, nie może przyjść na nie więcej niż 50 osób. A nawet jak chce się iść, to i tak słyszę - "zostań w domu". Co to we mnie budzi? Czy faktyczną tęsknotę za spotkaniem, czy dyskomfort z powodu braku jakiejś aktywności, wyłamanie z jakiegoś  schematu, przyzwyczajenia? Często jest tak, że szukamy zewnętrznych znaków, szukamy Boga na zewnątrz. Bardzo dobrze, że szukamy Go w świątyni, bo tam jest u siebie, bo to Jego dom (por. Łk 1, 41-50).   Czy potrafię jednak odnaleźć przestrzeń do spotkania z Bogiem także we własnym domu? Czy potrafię swój dom uczynić Jego domem? Właśnie teraz ja i Ty mamy okazję odkryć, że moje mieszkanie, mój pokój także mogą stać się świątynią, miejscem wypełnionym obecnością Boga. A przede wszystkim – to ja jestem (mam być) świątynią dla Boga – moje serce, całe moje ciało (por. 1 Kor 3, 16-17). Kiedy Samarytanka wyrusza do

Skazani... na piękno: cz. II - MOTYL

W różnych okresach dziejów niepełnosprawność była postrzegana na różne sposoby. Czasem traktowana było jako kara za grzechy, opętanie przez złego ducha lub inne tajemnicze moce. Na osoby nią dotknięte patrzono jako na ludzi godnych politowania i dotkniętych tragedią losu (wielu ludzi myśli tak nawet w dzisiejszych czasach…). W pewnym momencie dostrzeżono, że zasługują oni jednak na godne warunki życia i opieki, a w ostatnich latach coraz więcej mówi się włączaniu. „Inkluzja” – to teraz takie modne słowo (choć praktyka i rzeczywistość wyglądają różnie...). Ale był też taki okres, kiedy niepełnosprawność stawała się powodem do widowiska. Na przełomie XIX i XX w., głównie w Stanach Zjednoczonych bardzo popularne były tzw. „freak show”, "gabinety osobliwości". Kobieta z brodą, mężczyzna o trzech nogach, człowiek-słoń… to tylko niektóre z osobistości, które ze względu na niepełnosprawność przeszły do historii – jednak nie jako ludzie, a bardziej jako wybryki natury… Krótko