Potem zaczęliśmy pytać Kubę o jego marzenie. "Chcesz coś zjeść?" - pytał Tato. Kuba nie potrafi mówić, więc skinął przecząco głową. "Chodzi o jakiś przedmiot, chcesz coś dostać?" - Tata drążył temat. NIE. "A może jakaś podróż?". Kuba uśmiechnął się szeroko. "Do innego kraju?" Zaprzeczył. "Czyli w Polsce... - mówi Tata - w góry?" Kubuś po raz kolejny skinął NIE. "Poznań?" NIE. "Bardziej na północ?" - pyta Tata. Kolejny wielki uśmiech. "Gdańsk? Chcesz odwiedzić Agatkę?". Radość. Został zrozumiany. Największym marzeniem Kuby, urodzinowo-rocznym jest przyjechać do Trójmiasta. Wtedy zdałam sobie sprawę, że nie tylko On jest dla mnie ważny - ale że i ja dla niego. Zrozumiałam, że miłość wcale nie wymaga, aby dużo mówić, odzywać się przy każdej okazji... czasem wystarczy sama obecność, trzymanie za rękę czy pocałunek w policzek (opanowany przez Kubę do perfekcji :) )
to nie cudowna receptura, to wydarzenie, spotkanie, inspiracja. Kawa księdza Orione to mocny, choć gorzki kopniak, który postawi na nogi i doda sił.