Koleżanka opowiadała mi kiedyś, jak była na ślubie znajomego ze swojej wspólnoty. Był drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. Kapłan, z natury porywczy i wyrażający się bardzo bezpośrednio, donośnie i z mocą mówił kazanie (podkreślam, kazanie ślubno-bożonarodzeniowe – moment podniosły, dostojny i jakże uroczysty!). Uwaga, cytuję: „Wy myślicie, że Panu Jezusowi w tym żłobku to tak dobrze było?! A On wśród gówien leży! Wśród gówien On tam leży!” (koniec cytatu) … no właśnie. Żłóbek. Pięknie wygląda w kościołach, może i w małych szopkach w naszych mieszkaniach. Dzieciątko Jezus pewnie uśmiecha się delikatnie i już błogosławi małą rączką, ubrany w śliczną bielusieńką szatę. Takie to ładne, czyste, porządne i schludne. Takie śliczne. Urocze. „A On wśród gówien leży!” …zakrzyknąłby tamten Kapłan. Wiele lat mojego życia wydawało mi się, że mam „przesrane”. Relacje w domu nie za dobrze się układały. Miałam ogromne trudności w nawiązywaniu rel
to nie cudowna receptura, to wydarzenie, spotkanie, inspiracja. Kawa księdza Orione to mocny, choć gorzki kopniak, który postawi na nogi i doda sił.