Przejdź do głównej zawartości

Zmęczeni

Zmęczeni, przychodzą prosto ze szkoły. Przecież gimnazjaliści mięli dziś egzaminy. Spędzili tu prawie trzy godziny. Wcale to nie były same atrakcje. Zajmowanie się dzieciakami przecież jest męczące. A tych dzieciaków było dzisiaj ponad dwadzieścia. Może nie wszystkie na raz, ale i tak było to sporo.
Pod koniec dnia, kiedy sam wreszcie czuje całe to zmęczenie, mam wrażenie, że widziałem coś bardzo pięknego. Niewymuszony, płynący z dobroci serca wysiłek. Może jeszcze im tego nie powiedziałem, ale widziałem dzisiaj jak stają się wspanialsi!
Rzucam Freeciv, rzucam DAL ;-) Nie mam już czasu na głupoty. Jutro trzeba znowu otworzyć Oratorium!

[EN] Tired. I see them come here straight from school. "Gymnasium" students have had their final exams today... Volunteers - they've been here for some three hours and these weren't all fun. Taking care of primary school children is tiring and there were more than twenty of them today. Even if not all of them at a time, still...

By the end of the day, when even I finally feel tired, it seems to me that I've seen something very beautiful - a spontaneous and right from the heart effort. Perhaps I haven't told them yet, but I've seen them becoming greater!

It's time to quit Freeciv and DAL ;-) There's no time for fooling around. One's got to open the oratory tomorrow!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja obsługi błogosławieństwa on-line

Jeśli twój znajomy ksiądz błogosławi Ci na FB lub w sms'ie, nie wpadaj w panikę, tylko przeczytaj i zobacz instrukcję ;-) Jakiś czas temu Stolica Apostolska wypowiedziała się, że nie ma mowy o spowiadaniu przez telefon. Przez Skype pewnie też obowiązuje ta sama zasada. Tym bardziej inne sakramenty - komunia, namaszczenie, ślub... Wprawdzie w sakramentach konieczny jest żywy kontakt miedzy osobami, ale sakramentalia (np. poświęcenia i błogosławieństwa) wydają się już bardziej elastyczne...

Pragnienie

Kościoły otwarte, ale w wielu z nich nie sprawuje się w tych dniach Eucharystii z udziałem wiernych. A jeżeli nawet się sprawuje, nie może przyjść na nie więcej niż 50 osób. A nawet jak chce się iść, to i tak słyszę - "zostań w domu". Co to we mnie budzi? Czy faktyczną tęsknotę za spotkaniem, czy dyskomfort z powodu braku jakiejś aktywności, wyłamanie z jakiegoś  schematu, przyzwyczajenia? Często jest tak, że szukamy zewnętrznych znaków, szukamy Boga na zewnątrz. Bardzo dobrze, że szukamy Go w świątyni, bo tam jest u siebie, bo to Jego dom (por. Łk 1, 41-50).   Czy potrafię jednak odnaleźć przestrzeń do spotkania z Bogiem także we własnym domu? Czy potrafię swój dom uczynić Jego domem? Właśnie teraz ja i Ty mamy okazję odkryć, że moje mieszkanie, mój pokój także mogą stać się świątynią, miejscem wypełnionym obecnością Boga. A przede wszystkim – to ja jestem (mam być) świątynią dla Boga – moje serce, całe moje ciało (por. 1 Kor 3, 16-17). Kiedy Samarytanka wyrusza do

Skazani... na piękno: cz. II - MOTYL

W różnych okresach dziejów niepełnosprawność była postrzegana na różne sposoby. Czasem traktowana było jako kara za grzechy, opętanie przez złego ducha lub inne tajemnicze moce. Na osoby nią dotknięte patrzono jako na ludzi godnych politowania i dotkniętych tragedią losu (wielu ludzi myśli tak nawet w dzisiejszych czasach…). W pewnym momencie dostrzeżono, że zasługują oni jednak na godne warunki życia i opieki, a w ostatnich latach coraz więcej mówi się włączaniu. „Inkluzja” – to teraz takie modne słowo (choć praktyka i rzeczywistość wyglądają różnie...). Ale był też taki okres, kiedy niepełnosprawność stawała się powodem do widowiska. Na przełomie XIX i XX w., głównie w Stanach Zjednoczonych bardzo popularne były tzw. „freak show”, "gabinety osobliwości". Kobieta z brodą, mężczyzna o trzech nogach, człowiek-słoń… to tylko niektóre z osobistości, które ze względu na niepełnosprawność przeszły do historii – jednak nie jako ludzie, a bardziej jako wybryki natury… Krótko